Hmm... powiedzmy, że jestem "poza płcią" (jak zwykł o sobie mawiać Ryszard Czubak).eee to jaka jest Twoja płeć?
Bardzo się cieszę, że hic nullus verbis pudor , gdyż już od dawna straciłem nadzieję na jakiekolwiek porozumienie z filolożkami klas. w tejże materii. A moje zwątpienie bierze się z traumatycznych przeżyć z wyżej wymienionymi. Nigdy nie udało mi się przeforsować czytania moich ulubionych autorów lub fragmentów, a wstyd i pruderia wśród filolożek-starych panien (które - nawiasem mówiąc - ubóstwiam ) przechodzi wszelkie pojęcie. (nie żebym miał coś do staropanieństwa- każdy ma prawo robić co mu się podoba) mam zwyczaj nazywać to chorobą fikologiczno-klasyczną.
Oczywiście. Jestem jak najgorliwszym wyznawcą tego poglądu, ale wszyscy wiemy, że tak naprawdę prawie nikt tego nie robi, a wykładowcy wolą nie czytać ze studentami pewnych rzeczy, aby uniknąć skrępowania.Nie można bowiem dawać kłamu tłumaczonym dziełom i gdy jest tam coś nieładnego, to należy to przetłumaczyć.
Tym bardziej trzeba chylić czoła przed wyłamującym się z tej reguły. Uwielbiam np. prof. Ławińską-Tyszkowską za świetny, nieskrępowany przekład Arystofanesa. Ja nie lękam się podawać właściwego znaczenia słówek i cieszę się, że Wy także.