C. Iulius Aquilius pisze:
Za ograniczeniami idzie natomiast prestiż uczelni. Ale z tego chyba mało kto zdaje sobie na polskich uczelniach sprawę.
Sprawę to sobie zdają. Ale:
1. Co ci po prestiżu, jeśli trzeba będzie zamknąć szkołę z braku kasy?
2. Prestiż w Polsce otrzymuje się sztucznie. Na przykład coraz więcej osób się zgadza, że Wyższa Szkoła Psychologii Społecznej w Warszawie prezentuje obecnie dużo lepszy poziom niż analogiczne wydziały na UW. Ale co z tego? W rankingach wyląduje niżej, bo obliczając miejsce w rankingu bierze się pod uwagę na przykład ilość wydanych habilitacji, a Wyższe Szkoły i Akademie na ogół nie mają prawa ich wydawać. Więc w rankingu będą niżej, nawet wtedy gdy jakość kształcenia jest tam o niebo wyższa od jakości kształcenia w starych prestiżowych uczelniach.
3. Prestiż uczelni w niewielkim stopniu odbija się na praktycznym życiu pracowników tej uczelni. Z jednej strony nie dostają oni większych pieniędzy dlatego, że pracują na uczelni prestiżowej; z drugiej zaś strony, nie są WCALE BARDZIEJ KONTROLOWANI. W efekcie - niestety - mamy całkiem sporą kadrę profesorów, którzy umościli sobie wygodne synekurki i nic im się nie chce. Wiele jest, niestety, takich świętych krów. Profesorowie, którzy od lat nie napisali żadnego artykułu, nie mówiąc o książkach; i na dodatek olewają dydaktykę zupełnie (spóźniają się na zajęcia, albo je odwołują; przekazują wiedzę, która była aktualna 30 lat temu, czyli wtedy, kiedy ostatnio przeczytali jakąś naukową książkę itd). Póki nie będzie kontroli poczynań kadry, to nawet odsiewanie co głupszych studentów nie pomoże. A prestiżowe uczelnie w Polsce zaczynają być coraz bardziej "kolosami na glinianych nogach", bo jadą na starej opinii i przekonaniu, że choćby nie wiem co pracownicy tam zrobili, to takiego UW albo UJ i tak nie zamkną...