Strona 1 z 3

: sob 20 sty 2007, 12:39
autor: ini
Łacina nudna? Nigdy. To wina nauczycieli, którzy mają uczą tylko gramatyki i wkuwania na pamięć słówek. Sama uczę łaciny i w liceum i na studiach germanistow, anglistów, lingwistów, polonistów. Co robię? Pokazuję filmy, robię ciekawe ćwiczenia np. podobne do ćwiczeń z angielskiego, czy niemieckiego - z obrazkami. Nie karzę uczyc się gramatyki, ani słówek, bo to można samemu zajrzeć do gramatyki i słownika. Położyłam nacisk na posługiwanie sie słownikiem i gramatyką. Tłumaczymy ciekawe teksty. Wspólnie szukamy powiązań z innymi językami nieomalże w każdym słowie. Na zajęciach mamy słowniki nie tylko łacińskie, ale również niemieckie, angielskie, francuskie, hiszpańskie. Porównujemy gramatyki różnych języków.
A jesli chodzi o medycynę, to nie robię tekstów medycznych, tylko same słówka i diagnozy (oj, uwielbiają to). I oczywiście mam wyniki. Łacina w liceum jest nieobowiązkowa - opłacana przez rodziców. Na 36 uczniów na łacinę chodzi 30. I to mimo wczesnej pory: 7.10 w piątek. Na zajęcia dodatkowe : profil medyczny, koło miłośników antyku - przychodzi prawie cała klasa. Organizuję również projekty: mitologia w sztuce, literaturze, gwiazdach itp. Na koniec roku urządzam ucztę rzymską. świetnie się bawimy podczas nauki łaciny.

: sob 20 sty 2007, 12:53
autor: innuendo
Ini tak według mnie powinna wyglądać nauka języka :D My co jakiś czas mamy urozmaicenie na łacinie w postaci nietypowych zadań, czy opowieści o duchach oraz żywej łaciny, ale patrząc na częstotliwość takich "smaczków" to widzę, że wchodzimy w rutynę.
Jak dorwę się do tych popisanych książek to nie omieszkam wkleić zdjęć.

: sob 20 sty 2007, 16:54
autor: jilly
Innu zajęcia ze "smaczkami" z jednym wykładowcą i to raz na kilka tygodni, to kropla w morzu :( Niestety mimo wielu nowoczesnych i ciekawych form nauki łaciny, nauczycielom /wykładowcą się po prostu nie chce, bo wolą "wyklepać" znane i nudne regułki, albo zając całe 1,5h tłumaczeniem, żeby się nie wysilać;/

: ndz 21 sty 2007, 11:24
autor: Thomas
ini pisze: Nie karzę uczyc się gramatyki, ani słówek, bo to można samemu zajrzeć do gramatyki i słownika. Położyłam nacisk na posługiwanie sie słownikiem i gramatyką. Tłumaczymy ciekawe teksty.


Moim zdaniem jeśli się nie egzekwuje pewnej, niezbędnej wiedzy, to przy trudniejszych tekstach uczniowie mogliby sobie nie poradzić. A wątpie iż znajdzie się wiele takich osób ,które ot tak sobie będą szperały w gramatyce, skoro nic nie mają nic w zamian. Niestety w większości uczniowie podchodzą do Łaciny, jak i do innych przedmiotów, z myślą profitów w postaci ocen. A nauczyciela uwielbiają takiego, który nic nie wymaga. Potrzebna jest mimo wszystko pewna dyscyplina. Nie mówię, że lekcji nie należy urozmaicać, bo trzeba, ale nie za często, bo lekcja to nie plac zabaw, a szkoła to miejsce nauki.
Na zajęciach mamy słowniki nie tylko łacińskie, ale również niemieckie, angielskie, francuskie, hiszpańskie. Porównujemy gramatyki różnych języków.
Osobiście, jako ucznia bardzo by mnie to denerwowało. W szczególności jeśli chodzi o języki, których się nie uczę. Bo po co miałbym sobie nimi zaśmiecać głowę? Jestem ciekawy , droga ini, czy przy takim podejściu, zupełnie "lajtowym" jak to zwykła w dzisiejszych czasach mawiać młodzież, będziesz miała kiedykolwiek olimpijczyków. A może wychowałaś już jakichś?

Pozdrawiam!

: ndz 21 sty 2007, 12:53
autor: maurizia de sully
innuendo pisze: Ini tak według mnie powinna wyglądać nauka języka :D
Według mnie tak nie powinna wyglądać nauka języka.
Tak może od biedy wyglądać nauka "kultury antycznej". Języka tak się nigdy nie nauczy.

: ndz 21 sty 2007, 14:20
autor: jozek
Z własnego skromnego doświadczenia powiem, że gramatyka jest ważna ale nie można zapominać o słownictwie. Najlepiej ćwiczyć gramatykę na orginalnych tekstach (żeby nie było wiadomo że to np. tekst spreparowany na aa. czy nci ). Idzie mi trudno ale mam jakąś satysfakcję jak pokojarze to co wiem z gramatyk ( Wikarjak, Wielewski, Rezler) z tekstem. Zawsze celem pozostaje zrozumienie tekstu a nie rozpoznawanie form (tu można całkiem utknąc - wyodrębnić wszystkie formy a nie zrozumieć sporej cześci tekstu).
Czasem myślę sobie że znając słownictwo i kontekst w jakim tekst jest "umocowany" można dać sobie z nim radę z przeciętną/ dostateczną znajmomościa gramatyki.
Póki co nie spotkałem się (na studiach) z jakimś dogłębnym studiowaniem gramatyki a zwłaszcza porównywaniem kilku gramatyk. Metody porównawcze są dobre ale na póxnym etapie nauki języka.

: ndz 21 sty 2007, 16:31
autor: perperuna
Co do nauczania łaciny na studiach, to nie oszukujmy się, że przez rok nauki studenci nauczą się nie wiadomo czego. Myślę więc, że lepiej właśnie tak jak ini, jakoś ciekawie prowadzić im zajęcia, dawać ciekawostki, zagadnienia kultury antycznej, żeby wynieśli z zajęć coś więcej niż tylko wspomnienia z wkuwania gramatyki i słówek na pamięć :) Co do słowników i porównywania języków obcych, to ja to zrozumiałam tak, że studenci germanistyki szukają podobieństw niemieckiego z łaciną, a studenci polonistyki z językiem polskim. Wtedy wydaje mi się, że jak najbardziej ma to sens, bo wprowadza elementy językoznawstwa dodatkowo i ogólnie uczy wyłapywać różne zależności między językami, co czasem ułatwia naukę. Natomiast, jeśli wyglądałoby to tak, że studenci porównują wszystkie języki z łaciną, nawet te, których się nie uczą, to nie miałoby to większego sensu, bo tylko zaśmiecałoby niepotrzebnie głowę. Ale wg mnie nie o to chodziło ini :)
Co do nauki łacińskich słówek na pamięć, to nigdy nie zrozumiem po co to komu potrzebne :/ No może studentom filologii klasycznej, bo oni tłumaczą bardzo dużo tekstów i to długich. Choć ja nigdy nie uczyłam się specjalnie słówek tylko tłumaczyłam bardzo dużo tekstów i teraz mam taką prędkość w pracy ze słownikiem, że tłumaczę w tym samym tempie co inni na klasyce ze słownikiem :) No a część słówek zapamiętałam tak po prostu, bo często się pojawiają. Myślę, że kazanie uczyć się na pamięć słów z języka, którym jednak garstka ludzi posługuje się w mowie, nie ma większego sensu i może tylko zniechęcić uczniów do lekcji łaciny.

Odbiegłam od tematu, ale o bazgrołach niedługo napiszę drugie wypracowanie, bo czegośmy z jocelyne i kathe z tymi tekstami nie robiły :lol: [/i]

: ndz 21 sty 2007, 16:58
autor: ini
Wszyscy mówicie o nauczaniu łaciny dla filologów klasycznych. A powiedzcie mi, ile jest takich studentów? Ilu pracuje w swoim zawodzie? I jak o takich wyrażają się uczniowie i studenci innych kierunków. Jak traktuje się łacinę? Jako zło konieczne i to właśnie przez "nauczycieli - służbistów" I jak tu mówić o olimpiadzie z takim podejściem ucznia do łaciny. A teraz statystyka: musiałam iść na zwolnienie. Ja w klasie miałam komplet czyli ok. 30 uczniów. U mojej zastępczyni zostało 5 osób. I co wy na to?
A po drugie nie zrozumieliście mnie. A może się źle wyraziłam. Wymyśliłam nowa metodę uczenia łaciny. Tak jak mówi perpetua - uczę powiązań z innymi językami, ale takimi, których się uczą. Bo u nas uczą się nie tylko angielskiego i niemieckiego, ale i francuskiego i hiszpańskiego. To samo na studiach. Tylko powiązań z danymi, kierunkowymi, językami. A teraz metoda: opracowałam specjalne tabelki z końcówkami. Na każdych zajęciach korzystamy z tabelek i słownika. Nie trzeba wkuwać końcówek, one same wchodzą do głowy , kiedy przez całe zajęcia wpatruje sie w tabelki i analizuje na tekście. To samo ze słownikiem. Wiecie, że moi studenci znajdą każde słowo, nawet najtrudniejsze. Nawet nie wiecie jakie mam efekty. Wszyscy chętnie chodza na łacinę. Widza potrzebę uczenia się łaciny. A oceny? Wszyscy zdają śpiewająco, nigdy jeszcze nikogo nie musiałam oblać. A jestem surową nauczycielką. Jak powiem, tak musi być. Zaliczenie to musi być 60% dobrze zrobionych zadań, a nie 59.99%. I nie ma zmiłuj się. Za gadanie wywalam. Nawet takiej ciszy nie słyszeliście. Nikt nie musi ściągac od nikogo, bo każdy ma inny zestaw. Proste. I przynajmniej moi uczniowie będą mile wspominać nauczycielkę z łaciny i łacinę. I naprawdę dużo pamiętają.

: ndz 21 sty 2007, 19:16
autor: innuendo
Ini zrozumiałam Cię. Dlatego napisałam, że takie nauczanie języków mi się podoba :) Rzeczywiście my łacinę lubimy, ale nieklasycy niestety traktują ją, jak wroga. Tak samo jest z uczniami w liceum. Nieciekawy sposób prowadzenia zajęć zaczyna irytować. Widać to po topniejących ludziach na poszczególnych zajęciach.

: ndz 21 sty 2007, 19:57
autor: maurizia de sully
Wszystko zależy od tego, kogo się uczy.
Ja mam doświadczenia takie, że jak nie kazałam się uczyć odmian i słówek, to faktycznie nikt tego nie robił i gdy przychodziło do tłumaczenia tekstu, to ludzie tracili strasznie dużo czasu na szukanie każdego "et" i każdego "me" (i jeszcze się denerwowali, że nie mogą znaleźć). Tak samo z końcówkami. Kiedy nie egzekwowałam wyuczenia się ich na pamięć, to gapili się w te tabelki (też im przygotowałam) jak sroki w gnat i dziesięć minut trwało, zanim ktoś znalazł -orum. Jak zaczęlam robić sprawdziany ze słówek i z odmian, od razu się poprawiło.
Może ja trafiam na wyjątkowo opornych studentów, ale 8 lat uczę i sama się nauczyłam jednego: jak nie ma bata, to nic z tego uczenia nie wyjdzie. Z wersją "lajtową" było fajnie i miło, póki się nie zaczęły trudne zdania... Potem było już tylko ogólne zniechęcenie.
Ale może nie mam talentu dydaktycznego.
Ini, skoro masz takie osiągnięcia, to Ci z serca gratuluję. Ale podejrzewam, że jesteś jakimś dydaktycznym geniuszem. I gdzie do takich wyników zwykłym szarakom... Pozostanę więc przy swojej metodzie (mało marchewki, za to dużo kija).
Ci, co znają panią Mikułę, zrozumieją od razu, gdy powiem, że to mój dydaktyczny ideał.

: ndz 21 sty 2007, 20:19
autor: ini
Muszę wam zdradzić, że pochodze z rodziny nauczycielskiej. Po prostu wypiłam to z mlekiem matki, babki, prababki, wujka, cioci, kuzynki. No i ja jestem konkretna, a to się studentom podoba. I nie pozwalam sobie. Mam jasne zasady i ich przestrzegam. Studenci wiedza na co mnie stać, że nie mogą wejść mi na głowę. Z uczniami tez tak jest. Po prostu utrzymuję bez problemu dyscyplinę, ale czasem równiez stac mnie na żart itp. Wiem, że jestem lubiana, bo chcą, żebym jeździła z nimi na wycieczki, pytali mnie czy pójdę z nimi na studniówkę. I wkoło słyszę same pochwały od osób, którzy nie wiedzą kim jestem. A to pani w dziekanacie, a to nauczycielka z sąsiedniej budy itp. Pracuję już od 8 lat.

: ndz 21 sty 2007, 20:28
autor: innuendo
Mam tą przyjemność mieć z p. Mikułą grekę. Muszę przyznać, że przez te pół roku nauczyłam się więcej niż przez 1,5 roku w liceum i rok na studiach. To jest taki nauczyciel, przy którym człowiek i dużo się napracuje i będzie czerpał z tego profity. Dodatkowo każdy student traktowany jest indywidualnie.
Ja patrząc na licealistów zauważyłam, że niektórzy mając już drugi rok łacinę nie widzieli na oczy słownika. Kazałam kiedyś chłopcu otworzyć słownik, to nie wiedział, co widzi przed oczami.
Dla mnie osobiście ideał nauczyciela/wykładowcy to osoba sympatyczna, surowa i sprawiedliwa. 3 x S ;)

: ndz 21 sty 2007, 20:33
autor: jilly
Z jednej strony popieram maurizie, bo nie da się nauczyć języka beż egzekwowania odmian, słówek itp, ale wydaje mi się, że ideą powstania tematu nie były stricte sposoby prowadzenia zajęć, w sensie, że powinno na nich być więcej zabawy niż materiału gramatycznego, ale o zaciekawienie uczniów przedmiotem, co pozwoli na szybsze opanowanie gramatyki i być może nie doprowadzi do zniechęcenia. Wydaje mi się, że ćwicząc materiał gramatyczny można nie tylko na tekstach klasycznych, bo po kilku zajęciach uczniowie mają dość Cezara, Cycerona, Liwiusza i innych, można za to dać im jakiś tekst teraźniejszy, jakieś ciekawostki, śmieszne zagadki itp, co urozmaiciłoby zajęcia :)

: ndz 21 sty 2007, 23:10
autor: C. Iulius Aquilius
Dziś zacząłem lekturę "De amicitia" Marka Tulliusza. Jeszcze latem oznaczałoby to żmudne ślęczenie nad każdą linijką. Dziś mogę po prostu czytać, bez gramatyki i ze sporadycznym użyciem słownika. To najwyraźniej efekt ćwiczeń w mówionej łacinie pod kierunkiem Kajkylii i Orbilii. Recepta wydaje się być zatem następująca: najpierw obkucie w tabelkach, a potem Latinitas viva, by nauczyć się myślenia po łacinie.

: pn 22 sty 2007, 07:46
autor: maurizia de sully
Tak, to dobra metoda, gdy się pracuje z ludźmi, których łacina kręci :) Ale wielu studentów uważa, że na plaster im gadanie po łacinie...
A przy okazji pytanie do Ini: czy pracowałaś kiedykolwiek z ludźmi, którzy się NICZYM nie interesują (poza imprezowaniem ewentualnie)? Jeśli nie, to przygotuj się na taki szok. Niedługo nawet renomowane uniwerki się przed ich naporem nie obronią.