A ja mam ochotę napisać, że to (niemal) najgorszy wybór! (nie bijcie
Wiem, że trudno jest znaleźć dobry samouczek - właściwie z polskich podręczników samouczkiem jest tylko "Łacina bez pomocy Orbiliusza" L. Winniczuk. Rzecz fajna, ale osiągalna tylko w antykwariatach. Wiem, że trudno jest znaleźć dobry podręcznik, bo nowe są tylko trzy - "Disce Latine", "Porta Latina" i "Lingua Latina omnibus" i każdy z nich ma swoje wady. No ale naprawdę "Disce..." strasznie nie lubię... Ma dialogi i na początku może to wyglądać zabawnie, tyle tylko, że ta książka ma przy tym całą masę minusów, to znaczy:
- nieuzasadniony i niewygodny sposób wprowadzania gramatyki. zaczynamy od jednego przypadka w jednej lekcji, żeby potem pędzić, pokazując w jednej lekcji np. temat perfecti i supini i pochodzące z nich formy (albo coś podobnego, nie trzymam tej książki w domu i nie mogę sprawdzić), 3 i 4 koniugacja są jakoś bardzo późno itd.;
- mało ćwiczeń. fajnie, że są zdania do przekładu z polskiego na łacinę, ale w ćwiczeniach z "twardej" gramatyki "Porta Latina" bije ją na głowę;
- niejednorodność fabularną. przez dialogi wprowadzono wizję, że ksiązka opowiada jakąś historyjkę, że mamy tych samych bohaterów itd, a tutaj po kilku dialogach z Julią i Markiem ni z tego, ni z owego pojawiają się jakieś nowe postacie (wiem, że to mało ważny zarzut, bo przecież w innych podręcznikach mamy każdą czytankę o czym innym - ale tam nie wywoływano wrażenia, że będzie jakaś ciągłość);
- ucząc się łaciny, nie uczymy się historii/kultury antycznej. dawne podręczniki, jakieś "Rudimenta Latinitatis" czy "Lingua Latina" Staszczyka publikowały - oczywiście uproszczone, będące na poziomie anegdoty - czytanki o starożytności albo ekscerpty ze znanych tekstów (wraca do tego "Porta Latina"). tu dialogi w moim odczuciu "na siłę" starają się pokazać mówioną łacinę, co wychodzi autorom sztucznie - bohaterowie prowadzą często idiotyczne rozmowy o bursztynach z morza, widzeniu duchów itd, przerywane non stop "hercle!" - w rezultacie "przerobienie na dialog/monolog" jakiś anegdot antycznych, np. z Petroniusza czy Horacego wypada okropnie sztucznie.
Reasumując, dla mnie ta książka próbuje na siłę być super fajna, udając, że będzie uczyć łaciny jak języków nowożytnych, a wcale tak nie uczy, zostawia tylko chaos.
Przeszłam przez cykl uczenia z "Disce..." i mam dość, dla mnie to chała (znam dobrze autorkę i przeurocza z niej kobieta, tym bardziej mi przykro, że muszę tak o jej dziele napisać). Teraz uczę z "Porta..." i mimo minusów (za szybko pojawiają się niektóre, trudne tresci) jestem z niej dużo bardziej zadowolona.