Swetoniusz, stary plotkarz, doskonale sobie radzi ze stylem i ze stopniowaniem napięcia. Dokładnie, Salustiuszu
, czyta się go jak powieść, taką mocno sensacyjną, i przy zachowaniu takiego podejścia można się świetnie bawić. Niestety ciągle pokutuje w niektórych kręgach zwyczaj oskarżania go o nienaukowość, niehistoryczność i ogólne niebycie wiarygodnym. Phi
. IMHO wynika to z błędnych oczekiwań wobec szanownego pana S.
Horacego bardzo lubię, jednak nie tylko za łagodny, horacjański klimat - także za paskudną, horacjańską złośliwość
. Nawet, jeśli posuwa się w niej zbyt daleko, jak np. w C. III, 13, ciągle zachwyca mnie mistrzowską techniką, precyjną celnością swych ohydnych docinków
.
A jeśli już mówimy o ohydnych docinkach, to oczywiście Divus Catullus. Zjawisko. Mistrz jednocześnie wyżej wym. paskudnej złośliwości i najsubtelniejszej chyba łacińskiej liryki, jaką dotąd czytałam. Panuje nad językiem w stopniu, który zadziwia mnie za każdym razem - potrafi bez żadnych zgrzytów przejść w jednym wersie od wulgarnej leksyki do erudycyjnych, poetyckich porównań. Właśnie, erudycyjność - za to też go kocham, nawet jeśli wielu z tych nawiązań nie da się już odczytać. Polecam całość
Carminum, wszystkie one mają "to coś", wszystkie, założę się, zostały perfekcyjnie dopracowane, także te, które sprawiają wrażenie okoliczościowych żartów, napisanych pod wpływem kaprysu.
Cudne są choćby
Carmen VIII,
Carmen XXXII,
Carmen XXXVII (wysoce nieuprzejmy, inwektywy mode on, występuje również gdzieś już na tym forum wspomniany Egnacjusz i jego nawyki higieniczne
), czy
Carmen LXIII (poemat o Attisie, niespotykane metrum, mnóstwo efektów fonetycznych, po prostu dzieło).
A Marcellina niestety się jeszcze nie zdarzyło
. Poleciłabyś go, innuendo? Tzn. nie tylko jako źródło historyczne, ale jako dobrą lekturę?