Wodzowie i cesarze Rzymu
Wiele dzikich zwierząt przewinęło się na arenie za czasów edylatu Cezara. Jednak Nero tak, jak napisałam był przeciwny polowaniu. Nie będę jednak przytaczać, co " czekało " zwierzaki na arenie bo nie jest to odpowiednie ku temu miejsce
I am raised up and I will not reject the flute,
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
- Flavius Aetius
- Propraetor
- Posty: 1115
- Rejestracja: pt 28 kwie 2006, 22:23
- Martinus Petrus Garrulus
- Proconsul
- Posty: 2556
- Rejestracja: ndz 19 lut 2006, 23:18
- Lokalizacja: Kraków
- Flavius Aetius
- Propraetor
- Posty: 1115
- Rejestracja: pt 28 kwie 2006, 22:23
- Flavius Aetius
- Propraetor
- Posty: 1115
- Rejestracja: pt 28 kwie 2006, 22:23
- Salustiusz
- Quaestor
- Posty: 206
- Rejestracja: sob 31 gru 2005, 19:03
Jeśli się mogę dorzucić - moim ulubionym cesarzem jest Wespazjan. Też w pewnym sensie "od zera do bohatera". Tyle, że takim całkowitym zerem to on nie był - jak podaje Swetoniusz przodek był bardzo uczciwym poborcą podatkowym w Azji. I z bohaterem też jest inaczej niż w przypadku Maksymina. Bo Wespazjan jest nim w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu. Jakże jest mało w historii ludzi władzy takich jak Wespazjan. Władza Cezara; absolutna i niezaprzeczalna w chwili podejmowania decyzji, nie zepsuła go ani nie otumaniła. Zawsze zachowywał trzeźwy dystans do swej osoby, kto zna bardziej dowcipnego Cezara? A jeśli chodzi o sprawy państwowe..świetny administrator, typu "przedsiębiorca-biznesman" Wybitny wódz. I jeszcze jeden bardzo ważny plus: niespotykana uczciwość i rzetelność Wespazjana. Jako zarządca Afryki Proconsularnej niczego się nie dorobił ale wrócił nawet biedniejszy. Servus rei publicae. Za Nerona, będąc w najlbliższym otoczeniu Nerona nigdy nikomu nie zaszkodził. Co prawda możnaby złośliwie powiedzieć, że z jego znajomością poezji i muzyki, raczej i tak nie znalazłby wspólnego języka z Neronem. Ale kadzić bez głowy może każdy. Wespazjan miał swą godność. Swego czasu byłem nim tak bardzo zafascynowany, że postanowiłem tak jak i on raz w miesiącu stosować zdrowotną głodówkę. Stosowałem przez 0,5 roku
Themistocles, Neocli filius, Atheniensis.
- Martinus Petrus Garrulus
- Proconsul
- Posty: 2556
- Rejestracja: ndz 19 lut 2006, 23:18
- Lokalizacja: Kraków
Mam sentyment do wielu cesarzy i wodzów, wielu również nie lubię.
Dużą sympatią darzę Juliana (Claudius Iulianus Augustus, zwany później Apostatą). Był człowiekiem nie tylko wykształconym, przywiązanym do książek i wyrafinowanej filozofii, ale także samodzielnie myślącym. Jednocześnie najwyżej cenił starszą, plurastyczną kulturę rzymską; nie rozumiał chrześcijaństwa i tego, jakie potrzeby ludzkie zaspokajało w owym czasie; nie rozumiał też konieczności niezgody (sporów o poprawność doktryny) w obrębie nowej wiary, przyzwyczajony był bowiem do spokojnej koegzystencji ludzi o różnych poglądach. Mimo inklinacji raczej do studiów i spokojnego życia, w obliczu konieczności z powodzenim dowodził wojskiem, a jego decyzje militarne i polityczne były rozsądne i wyważone. W sprawach religii, wbrew powszechnej, krzywdzącej opinii i nadanego przez apologetów obraźliwego przydomka, wcale nie pragnął dominacji wierzeń rzymskich czy greckich - dążył do całkowitej tolerancji religilnej, obejmującej także chrześcijaństwo, i w myśl tego sprawiedliwie traktował wyznawców wszystkich religii. Także w kwestiach społecznych wydawał się postępować na korzyść ogółu ludności. Po prostu - to był człowiek kulturalny i dobry władca. W czasach, które czego innego od władcy wymagały.
Polecam piękny wiersz Algernona Charlesa Swinburna, rodzaj monologu umierającego Juliana - "Hymn to Proserpinie". Aczkolwiek ostrzegam, że nie odzwierciedla on żadną miarą sposobu rozumowania Rzymianina, tylko buntującego się wiktoriańskiego poety, jakim był Swinburne. No i Julian nigdy tak naprawdę nie wypowiedział najczęściej kojarzonych z nim słów, czyli: Galilee, vicisti. To wymysł późniejszych pisarzy.
Dużą sympatią darzę Juliana (Claudius Iulianus Augustus, zwany później Apostatą). Był człowiekiem nie tylko wykształconym, przywiązanym do książek i wyrafinowanej filozofii, ale także samodzielnie myślącym. Jednocześnie najwyżej cenił starszą, plurastyczną kulturę rzymską; nie rozumiał chrześcijaństwa i tego, jakie potrzeby ludzkie zaspokajało w owym czasie; nie rozumiał też konieczności niezgody (sporów o poprawność doktryny) w obrębie nowej wiary, przyzwyczajony był bowiem do spokojnej koegzystencji ludzi o różnych poglądach. Mimo inklinacji raczej do studiów i spokojnego życia, w obliczu konieczności z powodzenim dowodził wojskiem, a jego decyzje militarne i polityczne były rozsądne i wyważone. W sprawach religii, wbrew powszechnej, krzywdzącej opinii i nadanego przez apologetów obraźliwego przydomka, wcale nie pragnął dominacji wierzeń rzymskich czy greckich - dążył do całkowitej tolerancji religilnej, obejmującej także chrześcijaństwo, i w myśl tego sprawiedliwie traktował wyznawców wszystkich religii. Także w kwestiach społecznych wydawał się postępować na korzyść ogółu ludności. Po prostu - to był człowiek kulturalny i dobry władca. W czasach, które czego innego od władcy wymagały.
Polecam piękny wiersz Algernona Charlesa Swinburna, rodzaj monologu umierającego Juliana - "Hymn to Proserpinie". Aczkolwiek ostrzegam, że nie odzwierciedla on żadną miarą sposobu rozumowania Rzymianina, tylko buntującego się wiktoriańskiego poety, jakim był Swinburne. No i Julian nigdy tak naprawdę nie wypowiedział najczęściej kojarzonych z nim słów, czyli: Galilee, vicisti. To wymysł późniejszych pisarzy.
...Sic habebis gloriam totius mundi; ideo fugiet a te omnis obscuritas.
Hic est totius fortitudinis fortitudo fortis...
***
wen ubunge ist besser wenne kunst.
Hic est totius fortitudinis fortitudo fortis...
***
wen ubunge ist besser wenne kunst.
Wielu cesarzy " nie wpasowało się " w czasy lub w miejsce ( Nero ) . Julian mnie ni to grzeje, ni to ziębi Uważam go jednak za dobrego cesarza. Wodza nieco mniej bo ciągle widzę wyprawę na Persów. Nie prześladował chrześcijan, co mogę za plus mu uznać. Pominęłam drobne " przeszkadzanie " z jego strony Kolejny plus za skromne życie i ukrócenie przepychu i blichtru, którymi nacechowane były rządy jego poprzedników. Sam Grzegorz z Nazjanzu dość pozytywnie się o nim wypowiedział. Bowiem Julian myślał o budowie wielu, że tak powiem, budowli dla ludzi, które służyć miały do różnych celów ( np. przytułki ) Myślał też o pomocy dla biednych i potrzebujących. I tak, jak Heliotis napisała był to cesarz wykształcony. Książki nie były mu obce i sam nawet pisał.
Heliotis ładny wiersz
Heliotis ładny wiersz
I am raised up and I will not reject the flute,
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
- Flavius Aetius
- Propraetor
- Posty: 1115
- Rejestracja: pt 28 kwie 2006, 22:23
Przyszedł czas, abym sam wypowiedział się na temat ulubionych wodzów i cesarzy. Ponieważ zajmuję się głównie okresami późnej republiki ( od Sulli 82 r.) i pryncypatu ( do Alexandra Severusa 235 po Chr.), to moje sympatie oscylują wokół tych przedziałów czasowych. Jedyną antypatią spoza jest Caius Marius, jeden z faktyzcnych zabójców republiki, który dzięki swojej reformie wojskowej i upodobaniu do masowych rzezi wrogów politycznych stał się prawdziwym symbolem upadku dawnego porządku. Przy awersji do niego tym bardziej jaśnieje postać Iuliusa Cezara, nie do końca słusznie według mnie uznawanego za realnego mordercę ustroju republikańskiego, albowiem po daniu przykładu przez Sullę działania Cezara nie były już tak oryginalne i szokujące, stając się powoli normą dla postępowania jego syna i Marka Antoniusa. Oczywiście, sylwetka Cezara jako doskonałego wodza jest niezaprzeczalna, choć uczynił on o wiele więcej niż typowy, zdolny rzymski "namiestnik", ponieważ podbój Gallii wiązał się z jednej strony z niespotykanym gdzie indziej rozszerzeniem się kultury greckiej, na interior Europy, z drugiej zaś był ostatecznym, miażdżącym ciosem dla keltyckiej cywilizacji "La Tene", odradzającej się jeszcze szczątkowo w III wieku. Poza tym Cezar do mistrzostwa doprowadził w obrębie swojego teatru działań podstawową politykę zagraniczną senatu, zawierającą się w słowach "divide et impera", stosowaną z powodzeniem jeszcze długo po upadku republiki, na przykład przez Agricolę podczas kampanii w Brytanii za Claudiusa. Uważam więc Cezara za najwybitniejszego wodza republiki rzymskiej, natomiast jeśli chodzi o pryncypat to jest nim Traianus. Cenię go nie tylko za to, że powiódł orły legionowe aż nad Zatokę Perską, co samo w sobie okazało się aktem nietrwałym po wycofaniu się stamtąd Hadrianusa, lecz kładę nacisk na propagandową stronę zagadnienia, gdyż dzięki temu Rzym mógł po raz ostatni wrócić do roli dyktującego pokonanym warunki i do idei wielkich podbojów z czasów Średniej Republiki, zaniechanych zresztą już w II wieku przed Chr. Korzystne dla Rzymu konsekwencje tego faktu utrzymywały się według mnie aż do śmierci Alexandra Severusa, ponieważ przykład Traianusa tylekroć podrywał późniejszych cesarzy do wojny z Parthami, a później z odrodzonym imperium perskim Sasanidów. A zatem Cezara i Traianusa moim zdaniem powinno się poważać za ten ich osobliwy, "mimowolny" pragmatyzm działania, który w gruncie rzeczy zmienił w pewnym stopniu kształt rzymskiej "οικουμενη". Warci wspomnienia są również tacy wodzowie jak Corbulo, Agricola, Ursicinus, a także młodzi dowódcy legionów Augusta.
Co się tyczy cesarza, to tu moim faworytem jest Tiberius, co może dziwić. Moim zdaniem był to cesarz niezwykle pragmatyczny, oddany dobru państwa, którym wszak władał nie z własnej woli. Przykład niech stanowią olbrzymie, często graniczące ze skąpstwem oszczędności, konieczne zresztą po szerokim programie reform Augusta, a które starczyły jeszcze Neronowi przy budowie "Złotego Domu" i były trwonione przez Caligulę. Poza tym Tiberius to także wybitny wódz, dobry organizator i jak na rzymskie standardy to rządził bardzo długo, chyba krócej tylko od Augusta i Konstantyna. Upatruję niechęci dla tego cesarza i co za tym idzie, negatywnej opinii w źródłach, wynikającej właśnie z tego oszczędzania i w konsekwencji niechęci do urzadzania wystawnych igrzysk. Syndrom "panem et circenses" nie zdał tu egzaminu, i dlatego do dziś pokutuje w mentalności badaczy obraz Tiberiusa jako lubieżnego starca, zasiedziałego na Capri i zdominowanego przez Seiana. Nikt jednak dziś nie dojdzie prawdy, a dowodzenie jej na podstawie stronniczych relacji Tacita i Suetoniusa mija się z celem. Z pozostałych cesarzy sympatyczni byli August i Antoninus Pius oraz Nerva, natomiast niechętnie patrzę na postać Septimiusa Severa. Otóż w mojej opinii od tego cesarza należy datować upadek Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie, zaś wjazd do Miasta legionów germańskich po pokonaniu Pescenniusa Nigra urasta do symbolu rozkładu i degradacji, będąc jakby preludium do niechlujnego gestu Caracalli przyznającego wszystkim mieszkańcom prowincji obywatelstwo. Ogólnie dynastia syryjska Severusów jest raczej mierna w głębszej perspektywie, kontrastowo w stosunku do Antoninów, natomiast "Iulii-Claudii" była swoistą sałatką z dodatkiem sosu słodko - kwaśnego. Jak widać jednak, zagłada Rzymu przyszła ze Wschodu, a zatem "Graecia capta ferum victorem cepit". Choć z drugiej strony lepiej wypadłaby tu "Syria".
Co się tyczy cesarza, to tu moim faworytem jest Tiberius, co może dziwić. Moim zdaniem był to cesarz niezwykle pragmatyczny, oddany dobru państwa, którym wszak władał nie z własnej woli. Przykład niech stanowią olbrzymie, często graniczące ze skąpstwem oszczędności, konieczne zresztą po szerokim programie reform Augusta, a które starczyły jeszcze Neronowi przy budowie "Złotego Domu" i były trwonione przez Caligulę. Poza tym Tiberius to także wybitny wódz, dobry organizator i jak na rzymskie standardy to rządził bardzo długo, chyba krócej tylko od Augusta i Konstantyna. Upatruję niechęci dla tego cesarza i co za tym idzie, negatywnej opinii w źródłach, wynikającej właśnie z tego oszczędzania i w konsekwencji niechęci do urzadzania wystawnych igrzysk. Syndrom "panem et circenses" nie zdał tu egzaminu, i dlatego do dziś pokutuje w mentalności badaczy obraz Tiberiusa jako lubieżnego starca, zasiedziałego na Capri i zdominowanego przez Seiana. Nikt jednak dziś nie dojdzie prawdy, a dowodzenie jej na podstawie stronniczych relacji Tacita i Suetoniusa mija się z celem. Z pozostałych cesarzy sympatyczni byli August i Antoninus Pius oraz Nerva, natomiast niechętnie patrzę na postać Septimiusa Severa. Otóż w mojej opinii od tego cesarza należy datować upadek Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie, zaś wjazd do Miasta legionów germańskich po pokonaniu Pescenniusa Nigra urasta do symbolu rozkładu i degradacji, będąc jakby preludium do niechlujnego gestu Caracalli przyznającego wszystkim mieszkańcom prowincji obywatelstwo. Ogólnie dynastia syryjska Severusów jest raczej mierna w głębszej perspektywie, kontrastowo w stosunku do Antoninów, natomiast "Iulii-Claudii" była swoistą sałatką z dodatkiem sosu słodko - kwaśnego. Jak widać jednak, zagłada Rzymu przyszła ze Wschodu, a zatem "Graecia capta ferum victorem cepit". Choć z drugiej strony lepiej wypadłaby tu "Syria".
- Salustiusz
- Quaestor
- Posty: 206
- Rejestracja: sob 31 gru 2005, 19:03
Albo raczej Afryka Warto jeszcze wspomnieć o bestialskiej rzezi i zagładzie Lugdunum po bitwie Klodiuszem Albinem. W czasach Septymiusza można też zauważyć wyraźny spadek autorytetu Italii, choćby na przykładzie wyrzucenia Italików z pretoriańskich szeregów. Ciekawi mnie jednak jak potoczyłyby się losy Cesarstwa, gdyby na tronie utrzymał się Geta, jako jedynowładca.
Themistocles, Neocli filius, Atheniensis.
Ulubieni cesarze fajny temat
Na pewno zawsze lubiłem Juliana. Zwłaszcza za czasów średniej szkoły to był mój bohater. Dziś już może nieco mniej ale nadal go cenię zauważając jednak wiele błędów które popełnił. Choć kto wie gdyby miał okazję panować więcej lat może dokonałby wielkich rzeczy. Niestety nie da się już tego sprawdzić.
Z innych cesarzy na pewno Trajan za jego politykę podbijania Dacji i próbę pokonania Partów. Może to moje imperejalistyczne podejście przeze mnie przemawia ale zawsze uważałem, ze jedną z przyczyn upadku Rzymu było zatrzymanie machiny podbojów, a kto nie idzie naprzód ten się cofa. Armia która nie walczy nie zdobywa staje się gnuśna zdegenerowana i prędzej czy później coraz mniej warta.
Ciekawa osobowością na pewno był Hadrian. Może nie tyle go lubię, bo już za samą decyzje opuszczenia części podbojów Trajana mi „podpadł”. Ale jest interesujący choćby przez swoje podróże, zamiłowanie do greckiej kultury.
Z innych cesarz cenię Tyberiusza, Wespazjana.
Jeśli chodzi natomiast o Gajusza Mariusza to nie do końca zgadzam się z Flaviusem Aetiusem. Owszem przez jego mordy w ostatnim okresie życia nie zaliczę go do ulubieńców, ale przyznam że trochę go rozumiem (znaczy Mariusza). Nie można go całkiem usprawiedliwić ale... Był już stary wygnano go z Rzymu, nagi ukrywał się na bagnach. Jego, 6 krotnego konsula, człowieka który ocalił Rzym przeganiania w Afryce od brzegów jak „parszywego psa”. Gdy wrócił to już nie był dawny Gajusz Mariusz. To była zionąca żądzą zemsty bestia. Ale mam wątpliwości czy te kilka miesięcy może przekreślić resztę życia i jego wielkie zwycięstwa.
Na pewno zawsze lubiłem Juliana. Zwłaszcza za czasów średniej szkoły to był mój bohater. Dziś już może nieco mniej ale nadal go cenię zauważając jednak wiele błędów które popełnił. Choć kto wie gdyby miał okazję panować więcej lat może dokonałby wielkich rzeczy. Niestety nie da się już tego sprawdzić.
Z innych cesarzy na pewno Trajan za jego politykę podbijania Dacji i próbę pokonania Partów. Może to moje imperejalistyczne podejście przeze mnie przemawia ale zawsze uważałem, ze jedną z przyczyn upadku Rzymu było zatrzymanie machiny podbojów, a kto nie idzie naprzód ten się cofa. Armia która nie walczy nie zdobywa staje się gnuśna zdegenerowana i prędzej czy później coraz mniej warta.
Ciekawa osobowością na pewno był Hadrian. Może nie tyle go lubię, bo już za samą decyzje opuszczenia części podbojów Trajana mi „podpadł”. Ale jest interesujący choćby przez swoje podróże, zamiłowanie do greckiej kultury.
Z innych cesarz cenię Tyberiusza, Wespazjana.
Jeśli chodzi natomiast o Gajusza Mariusza to nie do końca zgadzam się z Flaviusem Aetiusem. Owszem przez jego mordy w ostatnim okresie życia nie zaliczę go do ulubieńców, ale przyznam że trochę go rozumiem (znaczy Mariusza). Nie można go całkiem usprawiedliwić ale... Był już stary wygnano go z Rzymu, nagi ukrywał się na bagnach. Jego, 6 krotnego konsula, człowieka który ocalił Rzym przeganiania w Afryce od brzegów jak „parszywego psa”. Gdy wrócił to już nie był dawny Gajusz Mariusz. To była zionąca żądzą zemsty bestia. Ale mam wątpliwości czy te kilka miesięcy może przekreślić resztę życia i jego wielkie zwycięstwa.
Beatos in caelo Latine locuturos probabile
Ὁ βίος βραχύς, ἡ δὲ τέχνη μακρή
Mój blog:
http://keraunos-takiesobieprzemylenia.blogspot.com/
Ὁ βίος βραχύς, ἡ δὲ τέχνη μακρή
Mój blog:
http://keraunos-takiesobieprzemylenia.blogspot.com/
Nie mogę się zgodzić na temat Mariusza. Jestem bowiem jego zwolenniczką. Trzeba pamietać, że Mariusz zreformował wojsko. Dopuścił do niego ochotników przez co można powiedzieć, że utworzył wojsko zawodowe. Jego żołnierze byli mu oddani. Kiepskim wodzem być nie mógł bowiem rozprawił się z królewiczem numidyjskim Iugurthą ( tego posunięcia akurat nie popieram ). Pokonał również Kimbrów przez, co Rzym odetchnąć mógł od niebezpieczeństwa, jakie groziło mu ze strony tychże. Był również popularny, o czym świadczy parokrotny konsulat. Mariusz ma co prawda wady, według mnie jednak zasługuje na miano dobrego wodza.
I am raised up and I will not reject the flute,
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
- Salustiusz
- Quaestor
- Posty: 206
- Rejestracja: sob 31 gru 2005, 19:03
Na miano dobrego wodza tak - dobrego człowieka, delikatnie mówiąc nie... Odnośnie wielkich wodzów to wypadałoby wspomnieć jeszcze op Scypionie. Jego taktyka w walce ze słoniami jest wprost genialna, choć z pewnością Zielonych oburza. Biedne płonące świnki...
Themistocles, Neocli filius, Atheniensis.