Poniekąd masz rację tylko co z tego.biatas pisze:
Czepranie wzorów z plebiscytów nie sprawdza się, naśladowania "większości" tylko czasami popłaca. To dobre dla politykierów.
Większośc może gadać głupoty, ale jak np. wybierze ministra który zlikwiduje nauke łaciny w szkole to będzie miało realny wpływ. Możesz się z tym nie zgadzać ale przed realiami nie ma ucieczki.
Bo ewidentnie nigdy nie stwierdziłem ani ze mój blog jest "po łacinie" - bo nie jest, ani że jest "najlepszy" bo też nie jest.biatas pisze:
Raczyłeś mnie Asan nazwać "kłamcą"
A ty napisałeś, że ja tak twierdzę.
Jeśli nie kłamiesz to wklej cytat z wypowiedzi gdzie ja tak twierdzę.
A ty jak zwykle zamiast faktów danych liczb, wolisz posługiwać się pusta retoryką.
Gdzie ja propaguję błędy? Na co podałem przykłady.
Ja twierdze że nie da się ich nie robić? Uważasz inaczej to udowodnij.
Po prostu za dużo wymagasz od amatora. Podejrzewam, że nawet wielu, którzy skończyli filologię klasyczna nie spełnili by twych wymogów poprawności, choć są zawodowcami.
Ot dla przykładu ostatnio mój rozdział do monografii mi zawodowa anglistka tłumaczyła. A i tak dużo musze poprawiać, bo na fachowych zwrotach posypała się zupełnie. choc niby jest zawodowcem i to prowadzącym biuro tłumaczeń.
Znów mylisz propagowanie z dostrzeganiem realiów.biatas pisze: z propagowaniem pidgina łacińskiego.
Każdy język międzynarodowy musi być językiem pidżinowym nigdy inaczej nie było czy nie będzie. A to komu się to podoba nie ma znaczenia. Takie są fakty.
W imperium rzymskim większosc władała kaleką łaciną, w średniowieczu i XVII wiecznej polsce też. a piękna tylko nieliczni.
Ja rozumiem Twoją postawę. tylko trzeba pamietać o jej ubocznych konsekwencjach a sa one takie, że po prostu łacina będzie sie posługiwac - jak jest dziś garstka zawodowców.
wiec pamiętaj, że chcąc aby łacina była poprawna, jednocześnie nie chcesz aby była językiem międzynarodowym i chcesz ją pozostawić jedynie w małej niszy dla grupy wybrańców. cos jak sanskryt.
chcesz aby była językiem wymarłym. Pięknym ale martwym.
Bynajmniej bo sam nie lubię.biatas pisze: bo po pierwsze nie cierpię alkoholu
I znowu jak zwykle w ogóle nie przeczytałeś ze zrozumieniem tego co napisałem. napisałem, że donkiszoteria to dążenie do rzeczy niemożliwych. A sam piszesz, że nie cierpisz alkoholu - więc z definicji jest to możliwe.
Donkiszoterią byłoby gdybyś waść chciał innych przekonać aby nie pili. Bo to jest niemożliwe.
ja nie piję ale jak inni to robią mi kompletnie nie przeszkadza. Ich problem
Podobnie z błedami. Nie popełnianie ich jest godna podziwu postawą.
Ale próba skłonienia wszytskich innych aby ich nie robili szaleństwem