Strona 1 z 4
Filolog klasyczny - mity a prawdy
: ndz 10 wrz 2006, 00:48
autor: Thomas
Wiele słyszałem o tym jaki to filolog klasyczny jest...
Najczęściej powiadają, że nie dba o siebie, bo nie ma czasu (przecież Horacy się nie obrazi, bo nie widzi z nieba). Wielkie sławy,znane osobistości, córki i synowie słynnych filologów wygląd pozostawiają na dalszy plan...
Poza tym powiadają, że filolog klasyczny ma garba; nosi bowiem tyle słowników, że najlepiej byłoby zamontować w jego mózgu dysk twardy i zgrać to wszystko właśnie tam...
Wreszcie mówią, że dom klasyka to świątynia w potrzasku....
: ndz 10 wrz 2006, 10:36
autor: innuendo
Co do dbania lub niedbania o siebie to zależy od człowieka. Ubiór filologa też zależy od człowieka. Sa tacy, którzy hmm... powiedzmy chodzą " dziwnie " ubrani ( ażeby nie użyć tutaj niestosownego określenia ), a są tacy, którzy chodzą " pod krawatem " Co do garba to niestety, ale to się sprawdza, gdyż wielu filologów chodzi w typowo skulonej postawie. Ja z kolei od swojej łacinniczki z liceum, która skończyła filologię, słyszałam, że nie ma normalnego filologa. Z tym się zgodzę, gdyż każdy znany mi filolog jest specyficzny na swój sposób.
: ndz 10 wrz 2006, 11:08
autor: Celtis
jak to usłyszeliśmy kiedyś na wykładzie, nasze czasy to czasy Cycerona
filolog klasyczny może być lekko nieprzystosowany do współczesności - ale to bardziej mit, niż rzeczywistość, przynajmniej jeżeli chodzi o moich, że sobie pozwolę, współstudentów. z wykładowcami rzeczywiście bywa różnie, ale też często takie nieprzystosowanie ma charakter pozytynwny
natomiast prawdą jest, jakoby życie filologa było nieodłącznie związane z instytucją Słownika i Gramatyki. nie do uniknięcia
i cytat do tematu, z książki Donny Tartt "Tajemna historia" (książka o filologach klasycznych, notabene;):
W pewnym sensie moi koledzy z zajęć greki byli mi tak bliscy. Oni również znali ten piękny i przygnębiający krajobraz, gdy spojrzawszy sponad książek wzrokiem z piątego stulecia, stwierdzili, że świat jest niepokojąco niemrawy i obcy, jak gdyby nie był ich domem.
: ndz 10 wrz 2006, 11:51
autor: Thomas
Nienormalność jest pojęciem względnym
Ja nie znam zbyt wielu filologów, ale szczerze mówiąc sprawiają wrażenie mądrzejszych od reszty nauczycielstwa. I to może niektórych drażnić. To co powiedziałaś Droga Innuendo, że każdy jest specyficzny na swój sposób , ma pewne odbicie w starożytności. Niby każdy otaczał się w gronie zainteresowanych tymże językiem, ale podążał własnymi ścieżkami. Filolog klasyczny to taki homo individualis
: ndz 10 wrz 2006, 12:04
autor: Celtis
czyli, w skrócie, indywiduum
: ndz 10 wrz 2006, 20:25
autor: Martinus Petrus Garrulus
ja nie mogę się zaliczyć jeszcze do filologów klasycznych, ale mogę powiedzieć, że jestem trochę nieprzystosowany do "teraźniejszosci" - mogę się datować na drugą połowę XIX i początek XX wieku
tak, filologowie sią rzeczywiście specyficzni
i to między innymi czyni łacinę i całą filologię klasyczną tak pięknnym i niepowtarzalnym przeżyciem
ja nie wiem, jak człowiek może żyć bez "Gallia est omnis divisa..." Aurea prima...' i "Quo usque tandem..."
ale ja znam jeszcze jeden przypadek filologa klasycznego, który uczył łaciny moja polonistkę temporibus, quibus była uczennicą Likeonu
to długa historia, dlatego powstrzymam sie od pisania... kto by przeczytał i tak już zbyt długiego posta
: ndz 10 wrz 2006, 23:25
autor: Heliotis
Jedna moja przyjaciółka w liceum ukuła termin, który doskonale opisuje objawy, obserwowane na wszystkich znanych nam klasykach: "kompleks filologa". Słabą stroną terminu jest to, że tak naprawdę nie dotyczy tylko filologów klasycznych, ale większości humanistów, niektórych językoznawców i mnóstwa fizyków.
Przykładowe objawy: ogólne niezorganizowanie i bałaganiarstwo, wpadanie na słupy, mylenie godzin, dat i lat, zapominanie o wszystkim, o czym należy pamietać, a w zamiam za to pamiętanie, co ma πολις w accusativie, który znak w linearnym B oznacza -jo- albo jak się nazywali siepacze Cycerona,
takoż uporczywa niezdolność umysłu do chłodnej kalkulacji (posiadanego miejsca na półce oraz pieniędzy) w obliczu regału w antykwariacie zapełnionego Teubnerami.
: ndz 10 wrz 2006, 23:36
autor: Celtis
jeszcze słowo o regale wypełnionym Teubnerami, a stanie się coś strasznego... znajoma opowiadała, że na taki trafiła w antykwariacie. jak mi powiedziała, co tam było i za ile, to ja się musiałam futryny przytrzymać!
a co w tym strasznego, że czasem wpadnę na słup i przeproszę?
a kiedy przychodzę do czyjegoś domu, pierwsze czego szukają moje oczy, to półki z książkami
rodzina kupuje mi ubrania, bo ja kasę przepuszczam na książki, owszem.
i wcale nie mam kompleksu
kilka historyjek obrazujących skrzywienia zawodowe:
autokar, ludzie padnięci bardzo, kolega obok mnie śpi sobie, nagle otwiera oczy, pyta: "co znaczy ζετεω" i po uzyskaniu odpowiedzi zasypia bez słowa znowu
Grecja, objazd, namiot klasyków (bo grupa miała skład mieszany pod względem wydziałów). reszta (bo ja nie piję) otwiera wino i postanowili spełnić libację kulturalnie. po czym całe obozowisko o drugiej w nocy usłyszało: "słuchaj, jaki jest wołacz od Ζευς?".
historyjka przeszła do historii
: ndz 10 wrz 2006, 23:37
autor: Martinus Petrus Garrulus
verissima veritas
czyli, jeśli mam "kompleks filologa" (oprócz bałaganiarstwa) to jestem filologiem???
czy to tylko taki objaw bycia futuro-filologiem, a bałaganiarstwo i niezorganizowanie przyjdzie z czasem po studiach
: ndz 10 wrz 2006, 23:55
autor: Heliotis
: pn 11 wrz 2006, 00:08
autor: innuendo
Co do bałaganiarstwa to spełniam wymagania
W moim pokoju bez łopaty nie przejdziesz bo wszędzie walają się książki, gazety i kserówki. Wpadam na parkomaty, które przepraszam też fakt. A, że pare razy zdarzyło mi się dosypać soli do herbaty i cukru do zupy, hmm... Ogółem można nas nazwać pozytywnie zakręconymi istotami
: pn 11 wrz 2006, 18:25
autor: C. Iulius Aquilius
Ciekawe, ciekawe.
Wymienione zachowania zwykle uznawałem u siebie za objaw predyspozycyj do zawodu fizyka
: pn 11 wrz 2006, 18:25
autor: Thomas
Heliotis pisze:Jedna moja przyjaciółka w liceum ukuła termin, który doskonale opisuje objawy, obserwowane na wszystkich znanych nam klasykach: "kompleks filologa". Słabą stroną terminu jest to, że tak naprawdę nie dotyczy tylko filologów klasycznych, ale większości humanistów, niektórych językoznawców i mnóstwa fizyków.
Przykładowe objawy: ogólne niezorganizowanie i bałaganiarstwo, wpadanie na słupy, mylenie godzin, dat i lat, zapominanie o wszystkim, o czym należy pamietać, a w zamiam za to pamiętanie, co ma πολις w accusativie, który znak w linearnym B oznacza -jo- albo jak się nazywali siepacze Cycerona,
takoż uporczywa niezdolność umysłu do chłodnej kalkulacji (posiadanego miejsca na półce oraz pieniędzy) w obliczu regału w antykwariacie zapełnionego Teubnerami.
Wydaje mi się, że droga Heliotis trafiłaś w sedno! Nie tak dawno, będąc u mojej klasyczki rozmawiałem z nią o olimpiadzie i ona zadała mi takie pytanie, które mnie wryło w ziemię "A ty w tamtym roku dostałeś się do drugiego etapu?" Rozumiem gdyby do olimpiady przystępowało z 10 osób, to jeszcze wybaczalne. Ale w roku ubiegłym olimpiadę pisały jedynie trzy osoby i to tym bardziej jest zaskakujące...
Jeśli chodzi o bałaganiarstwo to zauważyłem, fakt, filolodzy klasyczni-te typy tak mają
A ja opowiem o moich syndromach. Raz pisząc smsa nie zauważyłem słupa ze znakiem ustąp pierwszeństwo i z racji tego że jestem wysoki o niego zachaczyłem. Bolało dość długo ;P To, że jestem niezorganizowany wiem już od dziecka. zawsze planuję ,że zrobię dzisiaj to i tamto i jeszcze może zdążę z tym. W efekcie tak gospodaruje czasem ,że jak na jedną rzecz mi wystarczy czasu to jest bosko
O wielu rzeczach zapominam i ludzie mi mówią "Jak mogłeś o tym zapomnieć?" a ja się tydzień zastanawiam o co im mogło chodzić ;> Z bałaganiarstwem u mnie to róznie bywa, bo z reguły porządek nie jest mi obcy więc to jedynie z tym bym polemizował. Ach, no widzicie wiele nas łączy. Tylko czy dotrwam do końca studiów. I czy się w ogóle na nie dostanę ba?
: wt 12 wrz 2006, 20:07
autor: Martinus Petrus Garrulus
ja mam oprócz tego syndrom belferski... objawia się to nastepująco:
zakładam dziś konto w banku... pani posługuje sie słownictwem: debet, komputer, formularz etc... a ja wyrywam jej te słowa z mowy i aio: to z łaciny przecież (znam tą panią i ona wie, ze ja znam łacinę - mimo tego ma ten język za martwy...)
miałem okazję prowadzić kółko łacińskie dla gimbusiów, sprawdzac klasówki licealistów, robić wykład "dlaczego warto się uczyc łaciny" (jak dzisiaj w Ia)... i z tego wszystkiego: zapamiętałem nazwisko pewnego człowieka (z klasy medycznej, obecne II), który napisał na sprawdzianie "reflexus" przez "ks" miast "x"... i teraz widząc go na korytarzu aio: "dzień dobry panie Orzechowski..."
albo mam zwyczaj wypytywać różne osoby o formę, znaczenie, składnię etc... o każdej porze dnia i nocy, gdy tylko usłyszę jakieś łacińskie słowo w czyichś ustach, lub składnię polską odpowiadającą łacińskiej... doświadczył tego Tomek (najbardziej chyba na naszej wycieczce do Nowej Huty) i mój brat
: wt 12 wrz 2006, 20:15
autor: Celtis
ja mam syndrom zgrzytacza: jak widzę (albo słyszę) błąd, to mnie nosi.
przedwczoraj sobie pozgrzytałam na koncercie, bo pani zapowiadająca chór ciągle mówiła "Kolegium Mjuzikum".
jak to pewien poeta trafnie ujał, "nie znamy już łaciny i z polskim nam niełatwo" :>.