Aż od całej godziny i nic... Hmm... pamiętam czasy, kiedy znaczenia pojedynczego słowa szukało się całymi dniami (bo słownik nie powie wszystkiego), albo i tygodniami - gdy najbliższa książka, w której można coś znaleźć na temat jest np. w Jagiellonce w Krakowie, albo jeszcze i gdzie indziej...
(nie, nie jestem szczególnie wiekowy - tak mnie po prostu wzięło na wspominki)
Po pierwsze doprecyzujmy: to nie jest zdanie.
Istnieje takie pojęcie jak
genius loci - "dobry duch miejsca". W wierzeniach rzymskich Geniusz był opiekuńczym duchem całego ludu, danej rodziny, danego człowieka, miejsca albo i w ogóle tylko przedmiotu (taki odpowiednik naszego "anioła stróża", tylko w dużo szerszym znaczeniu):
Serv. G. I 302 pisze:genium dicebant antiqui naturalem deum uniuscujusque loci vel rei aut hominis
Takich bóstw było więcej, niektóre były charakterystyczne dla danego typu pomieszczenia, np. Penaty opiekowały się spiżarniami.
Ale my nie o tym.
Nie znam żadnej frazy, która opisywałaby sytuację odwrotną (może Kornel znajdzie coś w swoich materiałach), dlatego sam spróbuję tutaj coś wymyślić. A rozwiązania mi przychodzą dwa:
1. można "zabarwić" pejoratywnością tego geniusza - tak jak był używany w późnym antyku, np. poprzez:
malus genius loci (zob. Fl. Ep. 2, 17).
2. albo można wymienić w ogóle całe pojęcie geniusza na coś odwrotnego - nie przypominam sobie na chwilę obecną nic, co by w łacińskim słownictwie stanowiło odpowiednik negatywny Geniusza, więc wykorzystuję substantywizację złych pojęć:
np.
simultas loci ;
odium loci ; ewentualnie
invidia loci albo
hostilitas loci.
Jedna uwaga: w każdym z tych przypadków zachodzi dwuznaczność, czy chodzi o "niechęć jaką miejsce żywi", czy o "niechęć do tegoż miejsca". Tak w łacinie bywa. Można by to spróbować jeszcze podookreślać (przez in/erga), ale wydaje mi się, że w takiej postaci są ładniejsze.
Tyle ode mnie.
AL