Diagnozy po polsku
-
- Senator
- Posty: 320
- Rejestracja: ndz 30 kwie 2006, 21:50
- Lokalizacja: civitas Posnaniensis
Diagnozy po polsku
Rozpoznania chorób na mocy rozporządzenia Religi będą teraz wpisywane po polsku.
Tu wiadomość:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... 26652.html
Tu rozporządzenie:
http://www.mz.gov.pl/wwwmz/index?mr=q49 ... 9&ma=07546
A tu mój komentarz:
http://derepublica.blox.pl/2007/02/Ut-n ... remus.html
Tu wiadomość:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... 26652.html
Tu rozporządzenie:
http://www.mz.gov.pl/wwwmz/index?mr=q49 ... 9&ma=07546
A tu mój komentarz:
http://derepublica.blox.pl/2007/02/Ut-n ... remus.html
Oremus et pro perfidis Judaeis: ut Deus et Dominus noster auferat velamen de cordibus eorum; ut et ipsi agnoscant Jesum Christum Dominum nostrum.
http://derepublica.blox.pl
http://derepublica.blox.pl
- T. Christophorus Salsus
- Civis Romanus
- Posty: 96
- Rejestracja: śr 17 sty 2007, 17:42
- Lokalizacja: Civitas Weiheropolis, Gedanum
Krew mnie zalała, kiedy przeczytałem dziś o tym w necie. Głupota rządzących w tym kraju sięga zenitu. Ludzie kompletnie sobie sprawy nie zdają, że wywalając ostatnio łacinę ze wszystkich prawie dziedzin sami sobie utrudniają życie. Czy nie wystarczy to, że na zachodzie i tak istnieje ogólna tendencja do zastępowania wszystkiego prymitywną i głupkowatą angielszczyzną? Przecież w medycynie to się nie sprawdzi - to byłaby prawdziwa rewolucja. a jak na mój gust to już jest jej początek. Może przesadzam. Wiele schorzeń nie ma odpowiednika polskiego, a poza tym, z takiego tłumaczenia przeciętny laik i tak dowie się tyle samo, co z łacińskiej wersji, czyli nic.
Bene ergo Physiologus dixit de castore.
Jasne, tyle tylko, że raczej w krajach europejskich polskie nazewnictwo nie funkcjonuje i zapewne to się nie zmieni, bo po co? No, ale cóż po politykach nawijających po polsku, że tłumacza muszą zatrudnić, gdy są na zagranicznych spotkaniach mamy również swoje własne lekarskie nazewnictwo
I am raised up and I will not reject the flute,
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
Moim zdaniem politycy nie nawijają po polsku, tylko po polskawu. Więc nie ma się co dziwić, że łaciny nie znają, jak nawet po polsku nie umieją dobrze mówić.innuendo pisze:No, ale cóż po politykach nawijających po polsku,
Ja tylko czekam, co jeszcze wymyślą politycy i nie dziwię się ludziom, którzy uciekają z tego kraju.
Mój znajomy chciał studiować w Stanach kierunek wybitnie techniczny. Kazali mu pisać test z łaciny. We Francji do szkół przyciągają właśnie łaciną. Więc nic innego nam nie pozostaje, jak wyjechać i nareszcie czuć się dowartościowanym.
Si vis amari, ama
Mam za soba przezyte dwa poronienia. Za pierwszym razem w szpitalu, po koszmarnym potraktowaniu przez personel szpitalny (z lekarkami rozmawiajacymi miedzy soba w trakcie usg po lacinie wlacznie, zeby pacjentka bron Boze niczego przypadkiem nie zrozumiala), na zakonczenie pobytu wreczono mi 'karte leczenia szpitalnego'. Rozpoznanie: ABORTUS.
Nie jestem w stanie przekazac tego, co wtedy poczulam 'dzieki' uzytej wtedy wlasnie lacinie. Wyniki badania histopatologicznego dostalam po polsku.
Za drugim razem, w innym juz szpitalu, rozpozanie: PORONIENIE. Wyniki badania histopatologicznego dostalam po lacinie. Wyniki te b. rzadko podaja przyczyne smierci dziecka, czego wtedy nie wiedzialam. Wyniki przetlumaczone na polski i tak zwyklemu smiertelnikowi niewiele mowia, ale czekalam na tlumaczenie od lekarza jak na wyrok.
Zgadzam sie z Waszymi argumentami nt. roli laciny w medycynie, ale moze od kazdej reguly istnieja wyjatki?
Monica
Nie jestem w stanie przekazac tego, co wtedy poczulam 'dzieki' uzytej wtedy wlasnie lacinie. Wyniki badania histopatologicznego dostalam po polsku.
Za drugim razem, w innym juz szpitalu, rozpozanie: PORONIENIE. Wyniki badania histopatologicznego dostalam po lacinie. Wyniki te b. rzadko podaja przyczyne smierci dziecka, czego wtedy nie wiedzialam. Wyniki przetlumaczone na polski i tak zwyklemu smiertelnikowi niewiele mowia, ale czekalam na tlumaczenie od lekarza jak na wyrok.
Zgadzam sie z Waszymi argumentami nt. roli laciny w medycynie, ale moze od kazdej reguly istnieja wyjatki?
Monica
-
- Senator
- Posty: 320
- Rejestracja: ndz 30 kwie 2006, 21:50
- Lokalizacja: civitas Posnaniensis
Dlatego nie rozumiem, dlaczego nie spytają po prostu pacjenta, jaki ma być język rozpoznania.Monica pisze: Zgadzam sie z Waszymi argumentami nt. roli laciny w medycynie, ale moze od kazdej reguly istnieja wyjatki?
Oremus et pro perfidis Judaeis: ut Deus et Dominus noster auferat velamen de cordibus eorum; ut et ipsi agnoscant Jesum Christum Dominum nostrum.
http://derepublica.blox.pl
http://derepublica.blox.pl
- Publius Amulius Lissus
- Peregrinus
- Posty: 18
- Rejestracja: ndz 21 sty 2007, 22:31
- Lokalizacja: Sasinia Borrusiorum
Jak lekarz nie ma dla mnie czasu, jako dla pacjenta - to zmieniam lekarza, jesli to tylko mozliwe, bo w szpitalu takiego wyboru najczesciej nie ma.
To jest kolejny temat-rzeka i nie na temat tego forum, o tym, jak pieknie lekarze informuja pacjenta o chorobie, zwlaszcza terminalnej. Problem polega na tym, ze polskich lekarzy nikt nigdy nie uczyl, jak postepowac z pacjentem - i chodzi mi o te niemedyczna czesc pracy lekarza - w trudnych sytuacjach.
Gdybym byla chora, chcialabym wiedziec, na co choruje i jak powazna jest choroba. Jesli lacinski opis jednostki chorobowej ma sluzyc 'ukryciu' wiedzy, to rownie dobrze mozna wpisywac liczby (kody) odpowiadajace danemu rozpoznaniu.
A nie moznaby podawac rozpoznania zarowno po polsku jak i po lacinie? Milosnicy obu jezykow byliby zadowoleni.
Monica
To jest kolejny temat-rzeka i nie na temat tego forum, o tym, jak pieknie lekarze informuja pacjenta o chorobie, zwlaszcza terminalnej. Problem polega na tym, ze polskich lekarzy nikt nigdy nie uczyl, jak postepowac z pacjentem - i chodzi mi o te niemedyczna czesc pracy lekarza - w trudnych sytuacjach.
Gdybym byla chora, chcialabym wiedziec, na co choruje i jak powazna jest choroba. Jesli lacinski opis jednostki chorobowej ma sluzyc 'ukryciu' wiedzy, to rownie dobrze mozna wpisywac liczby (kody) odpowiadajace danemu rozpoznaniu.
A nie moznaby podawac rozpoznania zarowno po polsku jak i po lacinie? Milosnicy obu jezykow byliby zadowoleni.
Monica
- Publius Amulius Lissus
- Peregrinus
- Posty: 18
- Rejestracja: ndz 21 sty 2007, 22:31
- Lokalizacja: Sasinia Borrusiorum
To nie chodzi o "ukrycie" tej choroby przed pacjentem, tylko o to, że wyrosło to po pierwsze primo z tradycji, po drugie primo duża cześć osób(zwłaszcza w Polsce) jak już wie na co choruje, to zaczyna się leczyć we własnym zakresie i cała terapia po prostu bierze w łeb. Poza tym brak czasu dla pacjenta nie zawsze zależny jest od lekarza. Czasem po prostu liczba pacjentów jest niewspółmiernie wielka do liczby lekarzy(zwłaszcza w publicznych ZOZ-ach) i nie zawsze starcza czasu na dokładne przebadanie pacjenta, a więc tym bardziej na wytłumaczenie mu diagnozy
fas es et ab hoste doceri - Ovid
Wszystko zależy od lekarza, od jego kultury. Nie zwalajmy wszystkiego na łacinę. Bo ona niczemu nie winna. Winni są lekarze, którzy nie mają kultury, żeby pacjentów traktować tak, jak powinni być traktowani. Nawet nie wiecie ile razy musiałam podpierać się wykształceniem wyższym, żeby lekarz zaczął traktować mnie poważnie i to nie po łacinie, a po polsku. Nie łacina jest przeszkodą.
A teraz inne spostrzeżenie: jak lekarze - i nie tylko lekarze - będą porozumiewali się z lekarzami z innych krajów? Będa uczyli się nazw angielskich, bo one zaczynają dominować. I co z tego wyjdzie? To samo co z diagnozami po łacinie - zaczną pisać diagnozy po angielsku. I co wtedy zrobią pacjenci? Będą wiedzieli tyle samo, co teraz. Czyli NIC.
A teraz z innej beczki. Przykład z życia. Mój facet pracuje w firmie chemicznej. Przyjechali do nich Amerykanie. Niestety nie mogli porozumieć się w najważniejszych momentach, kiedy były pytania o proces chemiczny. Wtedy pomagała im łacina. Wystarczyło jedno słowo - in statu nascendi - i wszystko było jasne.
Jak usuniemy łacinę z diagnoz, usuniemy ją z medycyny, więc i z lekarstw no i na końcu z chemii. Czym zastąpimy? Angielskim , który opiera sie na ŁACINIE. Kto z was miał do czynienia z nazwami angielskimi i porównywał je z łaciną, ten sam zobaczył jaka jest różnica. ZEROWA
Czy myślicie, że to łacina jest winna temu, że lekarze nie informują pacjenta o stanie jego zdrowia?
A teraz inne spostrzeżenie: jak lekarze - i nie tylko lekarze - będą porozumiewali się z lekarzami z innych krajów? Będa uczyli się nazw angielskich, bo one zaczynają dominować. I co z tego wyjdzie? To samo co z diagnozami po łacinie - zaczną pisać diagnozy po angielsku. I co wtedy zrobią pacjenci? Będą wiedzieli tyle samo, co teraz. Czyli NIC.
A teraz z innej beczki. Przykład z życia. Mój facet pracuje w firmie chemicznej. Przyjechali do nich Amerykanie. Niestety nie mogli porozumieć się w najważniejszych momentach, kiedy były pytania o proces chemiczny. Wtedy pomagała im łacina. Wystarczyło jedno słowo - in statu nascendi - i wszystko było jasne.
Jak usuniemy łacinę z diagnoz, usuniemy ją z medycyny, więc i z lekarstw no i na końcu z chemii. Czym zastąpimy? Angielskim , który opiera sie na ŁACINIE. Kto z was miał do czynienia z nazwami angielskimi i porównywał je z łaciną, ten sam zobaczył jaka jest różnica. ZEROWA
Czy myślicie, że to łacina jest winna temu, że lekarze nie informują pacjenta o stanie jego zdrowia?
Si vis amari, ama
- Martinus Petrus Garrulus
- Proconsul
- Posty: 2556
- Rejestracja: ndz 19 lut 2006, 23:18
- Lokalizacja: Kraków
Niechby więc podawano rozpoznanie po łacinie, ale w celu - jak to podkreślacie - umożliwienia porozumienia pomiędzy lekarzami z różnych krajów. Ale oprócz tego powinna być i diagnoza po polsku (czy w jakimkolwiek, narodowym języku pacjenta) - bo chorzy nie mają obowiązku znać łaciny. Nie skazujmy ich na powrót do domu z duszą na ramieniu i przetrząsanie internetu w celu odkrycia, czy są chorzy na coś poważnego. Chyba, że lekarz wytłumaczy pacjentowi diagnozę - ale jeśli często zdarza się, że tego nie robi, to co mu szkodzi dopisać te parę słów więcej? Oczywiście przy wprowadzeniu angielskiego powinno być tak samo, po prostu każdy ma prawo wiedzieć, co się z nim dzieje...