Ostatni edykt zaborców
Są też nauczyciele, którzy, w momencie, gdy uczniowie proszą o np. Tacyta, to stwierdza, że "nie, bo to dla was za trudne". Nie daje nawet uczniom spróbować. My na studiach mieliśmy taką sytuację, że wszyscy z nami chcieli tłumaczyć ciągle Cezara, Neposa i elementy Cycerona. Kiedy wykładowcy dowiedzieli się, że z jednym doktorem tłumaczymy Liwiusza, to patrzyli z niedowierzaniem. Takie same miny mieli koledzy ze starszych lat. Dla nas Liwiusz nie stanowił problemu. Czasami denerwuje takie stwierdzenie, że "nie, tego robić nie będziemy, bo to dla was za trudne" Teksty historiograficzne są traktowane przez to po macoszemu.
A wracając do kompetencji nauczycieli, to z tą bywa różnie. Moja siostra kończy teraz liceum. Tak, jak ja miała łacinę, ale w mniejszej ilości bo inny profil klasy. Kiedy przeglądałam jej zeszyt z notatkami z lekcji i doszłam do ablativu absolutu, to złapałam się za głowę. W pierwszej kolejności pomyślałam, że to może uczniowski błąd, ale jak przejrzałam też zeszyty paru osób, które są uczone przez tą samą nauczycielkę i dowiedziałam się, że to właśnie było na tablicy to przeszły mnie ciarki. I jak potem ma człowiek coś umieć, nie tylko z łaciny, gdy wciska się im taki kit? Zdanie zawierało zły przyimek, źle utworzony ind perfectum a po przemianie w abl abs participium nie tego czasu. Zdanie było, zdaje się, z Eneidy i można było je potem porównać z oryginałem, czego nie zrobiła nauczycielka i wyszły jej ze zdania wypociny.
A wracając do kompetencji nauczycieli, to z tą bywa różnie. Moja siostra kończy teraz liceum. Tak, jak ja miała łacinę, ale w mniejszej ilości bo inny profil klasy. Kiedy przeglądałam jej zeszyt z notatkami z lekcji i doszłam do ablativu absolutu, to złapałam się za głowę. W pierwszej kolejności pomyślałam, że to może uczniowski błąd, ale jak przejrzałam też zeszyty paru osób, które są uczone przez tą samą nauczycielkę i dowiedziałam się, że to właśnie było na tablicy to przeszły mnie ciarki. I jak potem ma człowiek coś umieć, nie tylko z łaciny, gdy wciska się im taki kit? Zdanie zawierało zły przyimek, źle utworzony ind perfectum a po przemianie w abl abs participium nie tego czasu. Zdanie było, zdaje się, z Eneidy i można było je potem porównać z oryginałem, czego nie zrobiła nauczycielka i wyszły jej ze zdania wypociny.
I am raised up and I will not reject the flute,
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
-
- Tribunus militum
- Posty: 113
- Rejestracja: ndz 25 mar 2007, 14:41
No, jest kiepsko. Przy czym nawet nie to, że wspomniane przez mnie 90% nauczycieli to tępe matoły, aczkolwiek tacy się pewnie w tej liczbie tez kryją. Ale chodzi o rutynę datującą się jeszcze z czasów studiów. Nauczyciele bowiem biorą się ze studiów filologii klasycznej. Te natomiast są na słabym poziomie. W efekcie nauczyciel zamyka się w formułkach z gramatyk (które, jak to łatwo wykazać, często nie przystają do rzeczywistości) i debilnych tekstach z podręczników, i tak spędza czas do emerytury. Każ mu objaśnić to i owo z poetów czy prozaików łacińskich, np. co i dlaczego robi "id genus" w następującym zdaniu:Keraunos pisze:Serio jest aż tak źle?
Haec et alia quaedam id genus in libro, quo supra dixi, M. Varro epistula ad Oppianum scripta exsecutus est.
albo co znaczy "otio gestire" u Katullusa:
Otium Catulle tibi molestum est / otio exsultas nimiumque gestis itd.
a legnie prawie każdy. Nie to, żeby to były trudne rzeczy (są trudniejsze), tylko to, że przygniatająca większość nauczycieli po uwolnieniu się od uniwersytetu w ogóle niczego - z literatury łacińskiej oraz bieżących publikacji na jej temat - nie czyta, koncentrując się tylko na czytankach i przykładach z gramatyk. To niby skąd mają coś umieć.
BVM
-
- Peregrinus
- Posty: 3
- Rejestracja: ndz 22 kwie 2007, 10:04
- Lokalizacja: Łomianki (koło Wa-Wy)
Wtrącę się z perspektywy ucznia, który zaczyna swoją przygodę z łaciną.
Gdy około rok temu przyszedł czas na wybór liceum, całkiem przypadkiem wybrałem takie w którym jest nauka łaciny. Co więcej - przeczytawszy opis klasy klasycznej, bez wahania złożyłem do niej papiery! Nie wiedziałem jeszcze co mnie czeka...
Po prawie roku - nie żałuje. Mimo tego, że mam te 4 godziny łaciny tygodniowo (+jeszcze jedna, kółko kulturowo-łacińskie), mimo iż szlag mnie czasem trafia przy tłumaczeniach, mimo że nie wyrabiam... Cieszę się z tego co daje mi łacina. Cieszę się, że lada moment będę tłumaczył Neposa i Cezara, cieszę się z coraz lepszej znajomości kultury i historii antycznej.
Uważam, że wycofanie łaciny ze szkół było wielkim błędem. Gdybym zaczął z łaciną około 4 klasy podstawówki dziś (zapewne) nie miałbym problem z obcymi językami nowożytnymi, z zapamiętywaniem dużej ilości materiału, z organizacją - w tym wszystkim przez rok mi pomogła łacina.
Ale mimo wszystko wiem, że wprowadzenie większej ilości godzin łaciny do liceów byłoby zgubne dla uczniów i to nie przez samą łacinę, a przez inne przedmioty. Teraz licealista nie musi znać mapy świata, a wymagają od niego wiedzy na temat odbitego światła; nie musi znać budowy ciała człowieka, a wiedzieć co to jest endokrynologia. W programie brakuje podstaw, a jest wiele informacji, które potrzebne są tylko do wykucia przed egzaminem... I najważniejsze - nie trzeba mieć własnego zdania, nie trzeba też myśleć. Należy trafić w klucz!
Gdy około rok temu przyszedł czas na wybór liceum, całkiem przypadkiem wybrałem takie w którym jest nauka łaciny. Co więcej - przeczytawszy opis klasy klasycznej, bez wahania złożyłem do niej papiery! Nie wiedziałem jeszcze co mnie czeka...
Po prawie roku - nie żałuje. Mimo tego, że mam te 4 godziny łaciny tygodniowo (+jeszcze jedna, kółko kulturowo-łacińskie), mimo iż szlag mnie czasem trafia przy tłumaczeniach, mimo że nie wyrabiam... Cieszę się z tego co daje mi łacina. Cieszę się, że lada moment będę tłumaczył Neposa i Cezara, cieszę się z coraz lepszej znajomości kultury i historii antycznej.
Uważam, że wycofanie łaciny ze szkół było wielkim błędem. Gdybym zaczął z łaciną około 4 klasy podstawówki dziś (zapewne) nie miałbym problem z obcymi językami nowożytnymi, z zapamiętywaniem dużej ilości materiału, z organizacją - w tym wszystkim przez rok mi pomogła łacina.
Ale mimo wszystko wiem, że wprowadzenie większej ilości godzin łaciny do liceów byłoby zgubne dla uczniów i to nie przez samą łacinę, a przez inne przedmioty. Teraz licealista nie musi znać mapy świata, a wymagają od niego wiedzy na temat odbitego światła; nie musi znać budowy ciała człowieka, a wiedzieć co to jest endokrynologia. W programie brakuje podstaw, a jest wiele informacji, które potrzebne są tylko do wykucia przed egzaminem... I najważniejsze - nie trzeba mieć własnego zdania, nie trzeba też myśleć. Należy trafić w klucz!
- T. Christophorus Salsus
- Civis Romanus
- Posty: 96
- Rejestracja: śr 17 sty 2007, 17:42
- Lokalizacja: Civitas Weiheropolis, Gedanum
no i tu jest właśnie pies pogrzebany. zresztą nauka łaciny w takiej formie, w jakiej jest praktykowana w polskich liceach (oprócz klas klasycznych) mija się z celem. Obecnie uczeń kończąc liceum z piątką z łaciny na świadectwie zna 3 deklinacje i parę sentencji, nigdy nie słyszał o czymś takim jak coniunctivus i zdania podrzędne, tekstu oryginalnego też nigdy nie tłumaczył. A jeszcze i tego mu było AŻ ZA DUŻO, OCH! JAKIE TO BYŁO STRASZNE!! Żenada...Uczenie łaciny w Polsce to nuda dla ucznia i rozpacz dla nauczyciela...Rollin' Stone pisze: Ale mimo wszystko wiem, że wprowadzenie większej ilości godzin łaciny do liceów byłoby zgubne dla uczniów i to nie przez samą łacinę, a przez inne przedmioty. Teraz licealista nie musi znać mapy świata, a wymagają od niego wiedzy na temat odbitego światła; nie musi znać budowy ciała człowieka, a wiedzieć co to jest endokrynologia. W programie brakuje podstaw, a jest wiele informacji, które potrzebne są tylko do wykucia przed egzaminem... I najważniejsze - nie trzeba mieć własnego zdania,nie trzeba też myśleć. Należy trafić w klucz!
Co do słabej kadry latynistów - no cóż - wszyscy kształcili się na polskich uniwersytetach, na większości których to nie można się niczego sensownego nauczyć (można za to nabawić wrzodów żołądka). Kiedy pomyślę sobie o poziomie jaki reprezentowała znaczna częśc z moich wykładowców, robi mi sie niedobrze. Osobiście bezczelnie mógłbym stwierdzić, że na klasycznej własciwie niczego się nie nauczyłem a wszystko co dotychczas umiem zawdzięczam samemu sobie (dokształcaniu się we własnym zakresie). A czy własnie tak powinno być??
Najlepsi latyniści/-stki z tego forum np. Biberius - nie wierzę, żeby wiedzę swoją zdobyli tylko i wyłącznie na polskiej uczelni.
Druga sprawa:
A zajęcia z tzw. "metodyki nauczania łaciny "- - no, czego was tam nauczyli???? Gdybyście bazowali na tejże wiedzy, czy nie powielalibyście tylko starych błędów w dydaktyce języków klasycznych, które przecież należaloby wykorzenić??? Tu jest kolejny pies pogrzebany.
Też zawsze (o tym już pisała Innuendo) wkurzało mnie to gadanie: "Oni tego nie zrozumieją""Nie tłumaczcie tego z nimi, bo to dla nich za trudne"
Akurat w ogólniaku to odnoszę wrażenie, że chcą tych uczniów przed wszystkim uchronić, nawet przed zdobyciem wiedzy Z kolei jeżeli ktoś się zdecydował iśc na klasyczną, to chyba wie że czeka go dużo tłumaczenia, więc cierpieć nie powinien, ale ograniczanie też boli. Ja na studiach też w kółko musiałem tłumaczyć tylko tych samych autorów- jakby juz inni nie istnieli... To wcale żadna przyjemność słuchać w kóło, że jest się za słabym i za tępym na coś..,.
A JAKIE MACIE POMYSŁY NA UZDROWIENIE MIZERNEJ DYDAKTYKI ŁACINY W TYM WSPANIAŁYM KRAJU??????
Biberius bluzga na idiotyczne czytanki w podręcznikach, ok, prawda, ale co zamiast nich??? Powyrywane z kontekstu cytaty z tekstów oryginalnych (vide: Mormolyke)? ?? Może Latinitas viva??? - ale jak zachęcić do niej uczniów?? Czy znów taki wprowadzić rygor jaki był w przedwojennych gimnazjach klasycznych?
A może trzeba też trochę zdać sobie z tego sprawę, że dla przeciętnego, człowieka(bo filologa klasycznego za przeciętnego nie uważam) liczy się w życiu przede wszystkim użyteczność. I pod taką użytecznością wpisywała
się niegdyś znajomość łaciny - o ile ktoś nie chciał siebie skazywać na niepiśmienność. Dzisiaj niepiśmienność oznacza brak znajomości języka angielskiego - i z tego już coraz częściej uczniowie zdają sobie sprawę. Łacina jest dla nich za mało atrakcyjna, a juz na pewno taka jaką im serwuje się w ogólniakach...
Bene ergo Physiologus dixit de castore.
-
- Senator
- Posty: 320
- Rejestracja: ndz 30 kwie 2006, 21:50
- Lokalizacja: civitas Posnaniensis
Od tego zacząć, a gdy uczniowie będą już znać bezbłędnie wszystkie tabelki, przejść na żywą. Takie połączenie dało mi tytuł laureata OJŁ, więc uznaję je za skuteczne.T. Christophorus Salsus pisze:Czy znów taki wprowadzić rygor jaki był w przedwojennych gimnazjach klasycznych?
Oremus et pro perfidis Judaeis: ut Deus et Dominus noster auferat velamen de cordibus eorum; ut et ipsi agnoscant Jesum Christum Dominum nostrum.
http://derepublica.blox.pl
http://derepublica.blox.pl
Próbowałam coś podobnego zrobić ze swoimi uczniami w liceum. Nie udało mi się, ale nie z winy uczniów, bo oni świetnie się bawili, ale z winy systemu. Jeden z uczniów pochwalił się innemu nauczycielowi, jak fajnie bawią się na łacinie, nauczyciel opatrznie to zrozumiał, poszedł do dyrekcji i dzięki temu już w tym liceum nie uczę. Dodam, że było to prestiżowe liceum.
Obawiam się, że nie uda nam się niczego zmienić, bo nam nie dadzą. Inni wolą siedzieć w tym, co dobrze znają niż eksperymentować. "Fajni" nauczyciele są "eliminowani" ze szkoły (nie jestem jedynym przypadkiem).
Obawiam się, że nie uda nam się niczego zmienić, bo nam nie dadzą. Inni wolą siedzieć w tym, co dobrze znają niż eksperymentować. "Fajni" nauczyciele są "eliminowani" ze szkoły (nie jestem jedynym przypadkiem).
Si vis amari, ama
-
- Peregrinus
- Posty: 3
- Rejestracja: ndz 22 kwie 2007, 10:04
- Lokalizacja: Łomianki (koło Wa-Wy)
A propo tego - znajomi z klasy równoległej humanistycznej (ja jestem w klasycznej) na GG:T. Christophorus Salsus pisze: no i tu jest właśnie pies pogrzebany. zresztą nauka łaciny w takiej formie, w jakiej jest praktykowana w polskich liceach (oprócz klas klasycznych) mija się z celem. Obecnie uczeń kończąc liceum z piątką z łaciny na świadectwie zna 3 deklinacje i parę sentencji, nigdy nie słyszał o czymś takim jak coniunctivus i zdania podrzędne, tekstu oryginalnego też nigdy nie tłumaczył. A jeszcze i tego mu było AŻ ZA DUŻO, OCH! JAKIE TO BYŁO STRASZNE!! Żenada...Uczenie łaciny w Polsce to nuda dla ucznia i rozpacz dla nauczyciela...
Robert 21:36:59
kuchwa, właśnie robimy coniunctivus
ujmę to tak:
-piątka z łaciny? buhahahaha
-3 deklinacje na razie owszem, ale już niedługo w książce mryga czwarta, a i piąta pewnie gdzies przemknie
-zdania podrzędne były na ostatniej klasówce
-coniunctivus robimy
-tekstów oryginalnych owszem, nie robimy
Oliwia 21:37:10
Skarbie, to sie NIE tyczy reja
mowie Ci, moja kolezanka ma 4 z laciny, nic sie nie uczy, zna dwa czasowniki na krzyz i dwie deklinacje ledwo ledwo
jak jej polecialam z lacina i z tym co mam, to zatkalo biedna
do tego zna presens, futurum I i imperfecti
wszystko activi
Ja 21:38:18
A w jakiej szole
Oliwia 21:38:32
poniatowski
wiec wybacz, to co przeslales reja sie nie tyczy
No ale nie wszyscy mają 4 godziny łaciny tygodniowo jak Ty.
U mnie wygląda to tak jak u tej Oliwii, podobna "znajomość" łaciny, z tym, że mam 2 godziny tygodniowo [w 3 klasie już nie będzie łaciny]. A oceny też wygórowane, by "ładnie wyglądało na świadectwie maturalnym".
U mnie wygląda to tak jak u tej Oliwii, podobna "znajomość" łaciny, z tym, że mam 2 godziny tygodniowo [w 3 klasie już nie będzie łaciny]. A oceny też wygórowane, by "ładnie wyglądało na świadectwie maturalnym".
Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie";
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
Jan Kochanowski
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
Jan Kochanowski
-
- Tribunus militum
- Posty: 113
- Rejestracja: ndz 25 mar 2007, 14:41
-
- Peregrinus
- Posty: 3
- Rejestracja: ndz 22 kwie 2007, 10:04
- Lokalizacja: Łomianki (koło Wa-Wy)
Nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi z cytatem. Robert jak i Oliwia są w tej samej klasie i mają 2 godziny tygodniowo. Co mają zacytowałem u Roberta. Oliwia napisała jak wygląda nauka u jej koleżanki i to jest akurat śmieszne...giertas pisze:No ale nie wszyscy mają 4 godziny łaciny tygodniowo jak Ty.
U mnie wygląda to tak jak u tej Oliwii, podobna "znajomość" łaciny, z tym, że mam 2 godziny tygodniowo [w 3 klasie już nie będzie łaciny]. A oceny też wygórowane, by "ładnie wyglądało na świadectwie maturalnym".
Aha.
Jeśli tak ma wyglądać edukacja języka łacińskiego jak u tej koleżanki Oliwii, to może lepiej przeznaczyć te dwie godziny na języki nowożytne albo na WF, żeby nie było tylu inwalidów [znając życie, zwolnienia lekarskie znów będą rozchodziły się jak świeże bułeczki] lub, jak Biberius wspomniał - niech pogra sobie dziecko w piłke. Bo takie nauczanie łaciny to żadne, nie mające praktycznego celu.
Jeśli tak ma wyglądać edukacja języka łacińskiego jak u tej koleżanki Oliwii, to może lepiej przeznaczyć te dwie godziny na języki nowożytne albo na WF, żeby nie było tylu inwalidów [znając życie, zwolnienia lekarskie znów będą rozchodziły się jak świeże bułeczki] lub, jak Biberius wspomniał - niech pogra sobie dziecko w piłke. Bo takie nauczanie łaciny to żadne, nie mające praktycznego celu.
Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie";
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
Jan Kochanowski
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
Jan Kochanowski