Wszystko co dobre z Włoch nadchodzi... ;D
- Martinus Petrus Garrulus
- Proconsul
- Posty: 2556
- Rejestracja: ndz 19 lut 2006, 23:18
- Lokalizacja: Kraków
tak, gdyby wskrzesić Cezara, niechżeby powybijał tych durnych Anates et alios regnantes to nie byłaby zbrodnia przeciw ludzkości, lecz dobry uczynek - wszyscy "święci prawicowcy" osiągnęliby cel swej życiowej pielgrzymki - znaleźliby się w niebie i byłoby po katolicku - można przeciez zadać komuś chrześcijańską śmierć - udusić różańcem jak to mieli już w swoim zwyczaju Merowingowie
Ostatnio zmieniony czw 24 sie 2006, 13:00 przez Martinus Petrus Garrulus, łącznie zmieniany 1 raz.
Nulli parcit hiems, nullus quoque frigore gaudet,
donec Ver veniat nos foveant pueri!
donec Ver veniat nos foveant pueri!
Więcej bym się spodziewał po "anates et alos regnantes" niż po elektryku, taksówkarzu, gościu po trzech latach studiów oraz wielu innych.
Nawet Lepper czasem coś próbuje z teorii retoryki zastosować, i się "em" "om" oducza Zresztą ile mamy tej władzy Pisu? Niedługi okres.
Wielu z PiSu chodzi na Msza Trydenckie - więc może ich tam spotkasz
Cezar miałby chyba bliżej do PiSu niż np. do PO... chociaż banki i lichwę już znano od dawna. I średnia wzrostu była wtedy niższa
A skąd wiesz o tym ,ze Merowingowie dusili w ten sposób? Różańce pojawiły się chyba dopiero w czasie walki z herezją katarów.
Nawet Lepper czasem coś próbuje z teorii retoryki zastosować, i się "em" "om" oducza Zresztą ile mamy tej władzy Pisu? Niedługi okres.
Wielu z PiSu chodzi na Msza Trydenckie - więc może ich tam spotkasz
Cezar miałby chyba bliżej do PiSu niż np. do PO... chociaż banki i lichwę już znano od dawna. I średnia wzrostu była wtedy niższa
A skąd wiesz o tym ,ze Merowingowie dusili w ten sposób? Różańce pojawiły się chyba dopiero w czasie walki z herezją katarów.
- Martinus Petrus Garrulus
- Proconsul
- Posty: 2556
- Rejestracja: ndz 19 lut 2006, 23:18
- Lokalizacja: Kraków
- Salustiusz
- Quaestor
- Posty: 206
- Rejestracja: sob 31 gru 2005, 19:03
- Martinus Petrus Garrulus
- Proconsul
- Posty: 2556
- Rejestracja: ndz 19 lut 2006, 23:18
- Lokalizacja: Kraków
Nie martw się. Mieliśmy kelnera to możemy mieć Leppera Przynajmniej tutejszy, ale za to tamten umiał po francusku i flamandzku mówić. Lepper może umie po rosyjsku ?
Polecam bardzo ciekawą książkę pod red. prof. Włudyki o zadłużeniu krajów rozwijających się, wydana w ok. 500 egzempl. w Krakowie w 1991 czy 1990.
Polecam bardzo ciekawą książkę pod red. prof. Włudyki o zadłużeniu krajów rozwijających się, wydana w ok. 500 egzempl. w Krakowie w 1991 czy 1990.
Mysle, ze w Polsce szybko sie nie zmieni na lepsze, w niemczech zaczelo sie doceniac lacine, u nas chca zminiejszyc jej znaczenie, ogolnie zamiast isc do przodu, Polska staje sie zacofana i przykro mi to mowic, bo zawsze szczerze jej bronilam. Teraz sama moge stwierdzic, ze po studiach nie ma tu dla mnie przyszlosci dlatego wyjade za zachodnia granice.
Vultus est index animi.
Heh Nam już dawno wykładowcy powiedzieli, że pracy po filologii nie będzie. Część wzięła to sobie do serca i albo zrezygnowała, albo dobrała sobie dodatkowy kierunek. Nasz doktor mówi, że nawet artykułów nie ma już o czym pisać bo wszystko zostało napisane. Może się coś zmieni w tej materii i Polska idąc za Zachodem zwiększy zainteresowanie łaciną. Jak na mój gust szybko się to nie zmieni, gdyż mamy taka władzę, jaką mamy.
I am raised up and I will not reject the flute,
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
- Martinus Petrus Garrulus
- Proconsul
- Posty: 2556
- Rejestracja: ndz 19 lut 2006, 23:18
- Lokalizacja: Kraków
ja mam marzenie, by zostac na uniwersytecie i wykładać gramatykę historyczną [mój idol w tej materii: Safarewicz] oraz prowadzic ćwiczenia (tak jak Wolanin)... mam nadzieję, że mi się to uda... utinam ita sit!!!
lecz jeśli (servat Deus!) mi się to nie uda, to też czmychnę do Deutschlandu... mam niemieckie nazwisko, to mpże mnie tam wezmą...
lecz jeśli (servat Deus!) mi się to nie uda, to też czmychnę do Deutschlandu... mam niemieckie nazwisko, to mpże mnie tam wezmą...
Nulli parcit hiems, nullus quoque frigore gaudet,
donec Ver veniat nos foveant pueri!
donec Ver veniat nos foveant pueri!
Przepraszam, jak zwykle robię offtopy
EDIT: Orarium to nie różaniec, a modlitewnik to tylko jedno ze znaczeń. W "Słowniku kościelnym łacińsko-polskim" Jougana (s. 469) widnieją prócz tego: 1. chustka (do otarcia ust (os) a. twarzy z potu); chusta na szyję albo na głowę; 2. starożytna nazwa rzymska dla oznaczenia stuły biskupiej i kapłańskiej do XIII w. W jej miejsce weszła od IX w. niełacińska nazwa stuły (orarion), 3. książka do modlitwy
Czyli raczej go zwykłą chustką udusił, bo nie sądzę, żeby stułą. Ech, jak prozaiczna okazuje się rzeczywistość...
Teraz wreszcie ad rem: pomysł Włochów świetny, jasne. Ale komentarze są smutne. Przeraziły mnie. Nikt z moich znajomych, z którymi rozmawiam o łacinie, nie widzi jej jako języka KK, więc nie sądziłam, że zjawisko to jest tak powszechne, a interpretacja - tak niekorzystna. Ponadto naczytałam się kiedyś idealisty Parandowskiego, który w jednym z esejów w 'Z antycznego świata' (jak znajdę, to podam fragment) pisze o łacinie jako o języku idealnym do komunikacji międzynarodowej, bo nieobciążonym politycznie. Otóż to. Łacina zdawała mi się czysta pod tym względem, dlatego właśnie neutralna dla wszystkich, że nienależąca do nikogo. Strasznie smutne, że w powszechnej opinii jest inaczej.
Otóż nie tylko ty i Kore, lecz ja także, podkreślam i domagam się uwzględniania mnie w obliczeniach.Martinus pisze: jeśli chodzi o kółko łacińskie: ja i Kore zakładamy takie kółko na naszym UJ
Możesz o tym napisać coś więcej, tak na marginesie tematu? Bo Grzegorz z Tours pisze, że któryś z nich udusił któregoś czymś, co się nazywało orarium, i mysmy doszli do wniosku, że to ma być rosarium (w sensie: przedmiot, na którym mozna się modlić, ale i do duszenia się nadaje, w przeciwieństwie do modlitewnika ). Natomiast to, co piszesz, zmienia postać rzeczy...Józek pisze:A skąd wiesz o tym ,ze Merowingowie dusili w ten sposób? Różańce pojawiły się chyba dopiero w czasie walki z herezją katarów.
EDIT: Orarium to nie różaniec, a modlitewnik to tylko jedno ze znaczeń. W "Słowniku kościelnym łacińsko-polskim" Jougana (s. 469) widnieją prócz tego: 1. chustka (do otarcia ust (os) a. twarzy z potu); chusta na szyję albo na głowę; 2. starożytna nazwa rzymska dla oznaczenia stuły biskupiej i kapłańskiej do XIII w. W jej miejsce weszła od IX w. niełacińska nazwa stuły (orarion), 3. książka do modlitwy
Czyli raczej go zwykłą chustką udusił, bo nie sądzę, żeby stułą. Ech, jak prozaiczna okazuje się rzeczywistość...
Nigdy nie uwierzę! Co do literatury, pomijając tysiące możliwości interpretacji, ciągle odkrywane są i odczytywane nowe teksty. A co do języka, to językoznawca zawsze sobie coś znajdzie, a jak faktów nie stanie, to zrekonstruuuje W każdym razie możliwości filologii klasycznej ogólnie wyglądają raczej optymistycznie (w przeciewieństwie do np. mykenologii, infeliciter ).innuendo pisze:Nasz doktor mówi, że nawet artykułów nie ma już o czym pisać bo wszystko zostało napisane.
Teraz wreszcie ad rem: pomysł Włochów świetny, jasne. Ale komentarze są smutne. Przeraziły mnie. Nikt z moich znajomych, z którymi rozmawiam o łacinie, nie widzi jej jako języka KK, więc nie sądziłam, że zjawisko to jest tak powszechne, a interpretacja - tak niekorzystna. Ponadto naczytałam się kiedyś idealisty Parandowskiego, który w jednym z esejów w 'Z antycznego świata' (jak znajdę, to podam fragment) pisze o łacinie jako o języku idealnym do komunikacji międzynarodowej, bo nieobciążonym politycznie. Otóż to. Łacina zdawała mi się czysta pod tym względem, dlatego właśnie neutralna dla wszystkich, że nienależąca do nikogo. Strasznie smutne, że w powszechnej opinii jest inaczej.
...Sic habebis gloriam totius mundi; ideo fugiet a te omnis obscuritas.
Hic est totius fortitudinis fortitudo fortis...
***
wen ubunge ist besser wenne kunst.
Hic est totius fortitudinis fortitudo fortis...
***
wen ubunge ist besser wenne kunst.
Z jednej strony masz rację, z drugiej uważam Twój post za lekko optymistyczny Bowiem ile można interpretować te same rzeczy? W pewnym momencie czytelnik powie dość i wybierze interpretacje osoby, która w jakiś sposób przypadnie mu do gustu. Poza tym poziom interpretacji jest różny. Jedni potrafią wyłożyć jasno argumenty, które popierają taką, a nie inną interpretcję, inni zaś rzucają puste wyrazy, które jeżą włos na głowie osoby znającej się na danej rzeczy. Prosty czytelnik, który nie interesuje się daną dziedziną często oprócz informacji szuka też tzw " smaczków " Sięgnie wobec tego najprawdopodobniej nie do naukowowej/naukowo-popularnej książki, a do książki popularnej lub wręcz rozrywkowej. Wyczytane tam informacje łatwo wchłonie, ale co z tego, jak ktoś wypisał tam głupoty? Głupoty nie podparte żadnymi źródłami naukowymi. Ba! Nie będzie tam nawet odnośnika do książki naukowej. Teraz druga sprawa. Uznajmy, że jednak ktoś dokonuje dobrych interpretacji. Nie wyciąga informacji nie potwierdzonych, niczym króliki z kapelusza. W takim razie jeżeli nie przedstawi tego w jakiś ciekawy sposób, to jego praca popadnie w rutynę. Będzie taka sama, jak inne w tej dziedzinie. Tutaj wracam do początku, że ile razy można czytać to samo? Ta rutynę widac głównie w książkach historycznych oraz gramatykach. Autorzy gramatyk nawet używają tych samych przykładów czasami. Żeby zakończyć wątek interpretacji napiszę słowa pewnych państwa profesorów: Jeżeli nie mamy odpowiednich źródeł, czy argumentów to nieraz lepiej pewne kwestie przemilczeć niż rzucać gołosłowia ( cytat nie słowo w słowo ) Z nowymi tekstami się zgodzę, jednak w pewnym moemncie ich zasób się skończy. Możliwości filologii klasycznej nie są też według mnie aż takie optymistyczne. Bowiem, jak widać wielu filologów specjalizuje się też w innych dziedzinach i czasami więcej piszą/osiągają w nich niż filologii. No, ale to moje zdanieHeliotis pisze:Nigdy nie uwierzę! Co do literatury, pomijając tysiące możliwości interpretacji, ciągle odkrywane są i odczytywane nowe teksty. A co do języka, to językoznawca zawsze sobie coś znajdzie, a jak faktów nie stanie, to zrekonstruuuje W każdym razie możliwości filologii klasycznej ogólnie wyglądają raczej optymistycznie (w przeciewieństwie do np. mykenologii, infeliciter ).
Teraz komentarze na onecie. Ja bym sie nimi nie przejmowała bowiem świadczą o inteligencji ( tudzież jej braku ) u użytkowników, którzy artykuły komentują. Nie wiem tylko skąd ta złość w stosunku do łaciny lub rzeczy nowych.
I am raised up and I will not reject the flute,
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
O ruler of my mind. Look, he stirs me up,
Euoi, the ivy now whirls me round in Bacchic contest. -Sophocles
co do znacznia pierwszego - z takiej chusty wywodzi się manipularz, ewentualnie jest to synonim orarium. Chusta na szyję lub głowę to humerał - czy to znów synonimy?EDIT: Orarium to nie różaniec, a modlitewnik to tylko jedno ze znaczeń. W "Słowniku kościelnym łacińsko-polskim" Jougana (s. 469) widnieją prócz tego: 1. chustka (do otarcia ust (os) a. twarzy z potu); chusta na szyję albo na głowę; 2. starożytna nazwa rzymska dla oznaczenia stuły biskupiej i kapłańskiej do XIII w. W jej miejsce weszła od IX w. niełacińska nazwa stuły (orarion), 3. książka do modlitwy
co do znaczenia drugiegio: wydaje się że stuły są jednakowe dla prezbitera i biskupa, tyle że inaczej się ję wiąże do Mszy.
Stuły zakłada się tylko do udzielania sakramentów, symbolizują one władzę kapłańską i moc udzielania sakramentów. Zatem użycie stuły musiałoby nastąpić w trakcie udzielania jakiegoś sakramentu. Trochę trudno, choć nigdy nic nie wiadomo. Lepiej do duszenia nadałby się manipularz. Ale najlepszym i najprostszym wyjaśnieniem jest chustka czy jakiś welon.
Z tego co wiem różaniec to zawsze rosarium czy Rosarium Virginis Mariae (jako modlitwa, a nie przedmiot). Może przed św. Dominikiem używano jakichś pomocy modlitewnych, podobnie jak w islamie ?
Zatem różaniec jako narzędzie zbrodni został tu wykluczony ale pojawia się w bajce Krasickiego.
Może uderzył czy udusił kogoś modlitewnikiem?
P.S.
Kim jest autor słownika?
- Martinus Petrus Garrulus
- Proconsul
- Posty: 2556
- Rejestracja: ndz 19 lut 2006, 23:18
- Lokalizacja: Kraków