Starożytna Grecja i Rzym jest dopiero w II semestrze w klasie I. Więc proszę mi powiedzieć, jak mam nauczać łaciny bez wspominania o Rzymie czy Grecji przez I semestr.
Wcale nie mówię żeby nie powiedzieć. Jak najbardziej powiedzieć ,a jeszcze lepiej zadać lekturę do domu. Nie chodziło mi o ścisłą zbieżność chronologiczną przedmiotów (to bowiem mogłoby rzeczywiście być uciążliwe i nawet zbędne) tylko kompleksowe przedstawienie procesu historycznego, jako pewnego ciągu przycznowo-skutkowego, przedstawienie tzw. wędrówki idei. Sama koordynacja jest drugorzędna.
Na historii na początku jest prehistoria - czyli "homo". Jak ja mam wprowadzać ten rzeczownik należący do III deklinacji, bez uprzednich dwóch.
Nie miałem na myśli tego rodzaju drobiazgowej i zbędnej koordynacji materiału - jakie efekty miałaby ona przynieść?
Można przecież wprowadzić np. fragment o złotym wieku z Owidiusza ( w tułmaczeniu), przyrównać do koncepcji XVIII-sto wiecznych, współczesnych, do nauki Biblijnej. Zdaje sie że da się to powiązać.
Podobnie przykładowo przy omawianiu Horacego można nie ograniczać się do podania samych terminów i uproszczonych definicji epikureizmu i stoicyzmu, ale krótko scharakteryzować, tak jak jest to zrobione np. we wstępie do wyboru pism naukowych Cycerona (Ossolineum), napisał ów wstęp Marian Plezia. Jest to krótkie i syntetyczne.
Pragnę zauważyć, że w poprzednim poscie nie miałem na myśli koordynacji czasowej, lecz merytoryczną ciągłość wykładu historii starożytnej w szkołach (przy odpowiednim uproszczeniu) .
Tam gdzie ja się uczyłem nie była ona przedstawiania w sposób skoorydynowany, lecz własnie jako pojedyńcze "fenomeny" . Sporo istotnych zagadnień było też pomijanych lub przeinaczanych. Sytuację ratowała tylko lektura własna, gdyż nauczyciele nie ukierunkowywali. Nie działalo też koło historyczne. O nauce łaciny mowy nie było.
Być może ta sytuacja wywiera jakiś wpływ na to co napisałem.
Bo do propozycji MEN mają odnieść się nie bliżej zaintersowani, tylko Hufiec pracy, Episkopat, czy biuro podróży. To dopiero jest SKANDAL
Hufiec to nie najlepsza myśl - zgadzam się... ale Episkopat, a zwłaszcza niektórzy jego członkowie( biskupi z tytułami naukowymi i dorobkiem pisarskim ) jak najbardziej mają prawo, a wręcz obowiązek odnieść się do kwestii edukacji i wychowania (co stanowi całość). Podobnie kler wykładający na uniwersytetach i w szkołach. Może poza pewnymi wyjątkami nie dbającymi o to czego i jak uczą.
A na historię z reguły idą ci, którzy nie dostali się na inne kierunki. Prawdziwych "historiomanów" jest niewielu.
Bardzo mnie to smuci, nie zdawałem sobie z tego w pełni sprawy. Zauważyłem że historia jest ignorowana przez większośc i traktowana z lekceważeniem. Ale nie sądziłem że jest to regułą wśród kandydatów na studia historyczne. Wydaje się, że podobnie jest z prawem.Czy tak samo jest z FK?