O sposobach nauczania łaciny słów kilka
innuendo, to prawda, że zapomina się nieużywanego języka. Dlatego postanowiłam znów asię nią zająć. Keraunos, potrafię znależć różno konsrukcje gramatyczne w jęz. polskim, łacińskim, francuskim. To nie jest trudne. Uczyłam się łaciny zarówno od strony gramatyki i leksyki, jak i samego języka. I to jest chyba najlepsza metoda: można mówić w jaikmś języku, pisać, ale warto też znać jego strukturę, historię. Właściwie mnie łaciny nauczył Cezar, Cyceron, aż do zagmatwanego Neposa, nauczycielka była za to swietnym przewodnikiem. Na studiach humainstycznych nie uczą języka łacińskiego, tylko podstaw gramatycznych i kilku sentencji, a i tak uważam, że to wystarczy, by dalej, już samodzielnie poznawać język. To genialne uczucie, kiedy można swobodnie rozróżnić style pisania wielkich Rzymian.
Sit nox cum somno, sit sine lite dies.
-
- Senator
- Posty: 320
- Rejestracja: ndz 30 kwie 2006, 21:50
- Lokalizacja: civitas Posnaniensis
Keraunos, est modus in rebus. Przegięcie w każdą stronę prowadzi do wypaczeń. Moja nauczycielka czołga nas co prawda przez tabelki gramatyczne, ale zanim zaczniemy szukać konstrukcji w tekście, zawsze opowiada o jego autorze i okolicznościach powstania, często wplatając dygresje odchodzące bardzo daleko od języka. Dzięki temu przedmiot w pełni zasługuje na nazwę "język łaciński i kultura antyczna" - oba elementy są doceniane.
Oremus et pro perfidis Judaeis: ut Deus et Dominus noster auferat velamen de cordibus eorum; ut et ipsi agnoscant Jesum Christum Dominum nostrum.
http://derepublica.blox.pl
http://derepublica.blox.pl
Zgadzam sie z tym całkowicie.innuendo pisze:Caelino zawsze możesz pisać jakieś artykuły Np do Meandra. Masz ku temu, myślę, dobre zadatki. Nie można się poddawać. Jeżeli nie ćwiczy się systematycznie danego języka, to wkrótce zanika w naszej pamięci znaczna jego część.
A jeśli znacie łacinę na tyle żeby w niej pisac to można pisać do efemeryd - łacińskiej gazety w siecie.
Raz że można tam pisać dokąłdnie na każdy temat - o dzisiejszych czasach, historii, antyku - o czym się chce byle po łacinie
A dwa mozna zacząć od bardzo krótkich tekstów - npp. króciutkie nuntii z wydarzeń bierzących kilkuzdaniowe. Tak więc można zacząć skromnie by przejść do pisania dłuższych tekstów.
Beatos in caelo Latine locuturos probabile
Ὁ βίος βραχύς, ἡ δὲ τέχνη μακρή
Mój blog:
http://keraunos-takiesobieprzemylenia.blogspot.com/
Ὁ βίος βραχύς, ἡ δὲ τέχνη μακρή
Mój blog:
http://keraunos-takiesobieprzemylenia.blogspot.com/
A co do klasycznego podejścia to sprawa jest skąplikowana. Ja nie twierdzę nie będę twierdził że klasyczne podejście nie ma zalet. Ono jest świetne od strony filologicznej.
Ale jestem zarządzaniowcem i stąd staram się zawsze myśleć praktycznie.
A praktyka pokazuje, że ogół uczniów w szkole łąciny nie lubi. Możemy uznawać ze to bardzo źle, lae to fakt niezaprzeczalny.
I jest druga sprawa. W XIX i początek XX wieku łacina była wszędzie w szkołąch. A potem ją z niej wyrugowano. Kto ją wyrugował - rządzący - a kim byli rządzący - ludzie którzy kończyli klasyczne szkoły i w młodości jej się uczyli. Musieli wiec jej nie lubić. A jeśli jej nie lubili przyczyny sa dwie:
-albo to "wina" samego języka,
-albo była stosowana nieodpowiednia metoda nauczania zniechęcająca ogół.
Jezyk jak zgodnie twierdzimy jest piękny. Świadczy o tym fakt że w każdych czasach znajdowali się ludzie którzuy uczyli sie łąciny dla niej samej. A więc jeśli to nie jezyk to winna jest metoda.
To nie chodzi o to czy metoda jest dobra. Problem że uczniowie jej nie lubią i jesli się nie zmieni łacina będzie dalej przezywać problemy. Będzie czymś elitarnym dla garstki.
A chyba nie o to chodzi.
Ale jestem zarządzaniowcem i stąd staram się zawsze myśleć praktycznie.
A praktyka pokazuje, że ogół uczniów w szkole łąciny nie lubi. Możemy uznawać ze to bardzo źle, lae to fakt niezaprzeczalny.
I jest druga sprawa. W XIX i początek XX wieku łacina była wszędzie w szkołąch. A potem ją z niej wyrugowano. Kto ją wyrugował - rządzący - a kim byli rządzący - ludzie którzy kończyli klasyczne szkoły i w młodości jej się uczyli. Musieli wiec jej nie lubić. A jeśli jej nie lubili przyczyny sa dwie:
-albo to "wina" samego języka,
-albo była stosowana nieodpowiednia metoda nauczania zniechęcająca ogół.
Jezyk jak zgodnie twierdzimy jest piękny. Świadczy o tym fakt że w każdych czasach znajdowali się ludzie którzuy uczyli sie łąciny dla niej samej. A więc jeśli to nie jezyk to winna jest metoda.
To nie chodzi o to czy metoda jest dobra. Problem że uczniowie jej nie lubią i jesli się nie zmieni łacina będzie dalej przezywać problemy. Będzie czymś elitarnym dla garstki.
A chyba nie o to chodzi.
Beatos in caelo Latine locuturos probabile
Ὁ βίος βραχύς, ἡ δὲ τέχνη μακρή
Mój blog:
http://keraunos-takiesobieprzemylenia.blogspot.com/
Ὁ βίος βραχύς, ἡ δὲ τέχνη μακρή
Mój blog:
http://keraunos-takiesobieprzemylenia.blogspot.com/
Otóż to. Rozumiem chyba, o co chodzi Keraunosowi, bo też we mnie się czasem budziło takie poczucie misji, tzn. przekonania jak największej ilości ludzi, że łacina jest cudowna, nawet jeśli tego jeszcze nie widzą . I też upatrywałam sedna problemu m. in. w sposobie konstrukcji podręczników i małej ilości godzin przedmiotu. Zwłaszcza, że byłam w LO w klasie klasycznej, miałam fantastyczną nauczycielkę od łaciny i greki - a jednak z ok. 60 osób z mojego rocznika (2 klasy) na FK wybrałam się tylko ja , z czego można wyciągnąć nieciekawe wnioski. Ale z drugiej strony sama nieraz się wściekałam, ucząc się choćby angielskiego czy włoskiego, że książki do języków nowożytnych ułożone są tak, żeby czytelnika przypadkiem nie zabolało, że się czegoś nowego dowiaduje . Uspokajający cytat z samouczka PONS do niderlandzkiego: "Być może na początku trudno ci jeszcze odróżnić wszystkie formy czasownika...". No ludzie, toż to czysta kpina! Podręcznik nie jest po to, żeby mnie głaskać po główce jak dobra ciocia, ja żądam konkretnych danych! Gramatyki w jasnym, przejrzystym wykładzie, historii języka, tekstów, ćwiczeń, i, na bogów, terminologii językoznawczej, która nieprzypadkowo jest tak szczegółowa i precyzyjna! Zgadzam się, że język w wersji hardcore nie każdemu musi przypaść do gustu, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w której przypada komuś do gustu takie kretyńskie 'upupianie' łaciny czy jakiegokolwiek języka, jak w ww. przykładzie (wolę już tradycyjnie nudne książki typu 'Lectio Latina'). Nie wydaje mi się, żeby w ogóle ktoś to lubił.Caelina pisze: Uczyłam się łaciny zarówno od strony gramatyki i leksyki, jak i samego języka. I to jest chyba najlepsza metoda: można mówić w jaikmś języku, pisać, ale warto też znać jego strukturę, historię. Właściwie mnie łaciny nauczył Cezar, Cyceron, aż do zagmatwanego Neposa, nauczycielka była za to swietnym przewodnikiem.
A co do mówienia po łacinie, to jest faktycznie ten element , którego w programie brakuje. Już dawno temu mnie nachodziły takie plany, żeby nagrać swego rodzaju rozmówki... Oczywiście, do tego trzeba by się porządnie przygotować, łącznie z odtwarzaniem iloczasów, aby nagranie mogło być 'wzorcowe' . Co o tym myślicie? Wzięlibyście udział w takim projekcie?
...Sic habebis gloriam totius mundi; ideo fugiet a te omnis obscuritas.
Hic est totius fortitudinis fortitudo fortis...
***
wen ubunge ist besser wenne kunst.
Hic est totius fortitudinis fortitudo fortis...
***
wen ubunge ist besser wenne kunst.
Wiesz, ale to wcale nie jest źle że te książki są tak ułożone. Wiem że to czasem wkurza. Mnie też nieraz wkurzało. Problem w tym, że jak są takie to ten dobry i tak znajdzie inne materiały i poszerzy wiedzę. A ten "przeciętny" coś się także nauczy.
Trzeba wziąść pod uwagę, że my tu na tym forum oględnie mówiąc nie jesteśmy reprezentatywną "próbką społeczeństwa". Część ludzi zna kilka jezyków łatwo uczy się lubi to robić.
Ale przeciez sami wiecie że więksszość ludzi taka nie jest.
I prawdziwy problem i wyzwanie jak do nich dotrzeć. Do tych słabych, niechętnych. Bo inaczej filologia klasyczna bedzie skazana na niszowość.
A Lectio LAtina fajna jest
Gdzieś tu na forum są moje krótkie recenzje różnych książek do łąciny i jak pamiętam dość pozytywnie się o niej wypowiadałem. Zwłaszcza o tekstach. Stara ale solidna książka.
A jeeszcze starsze jeszcze fajniejsze. Np. lubię Stefana Staszczyka - podręczniki z lat 60. Bardzo dobre solidne. Nie to co obecne.
Trzeba wziąść pod uwagę, że my tu na tym forum oględnie mówiąc nie jesteśmy reprezentatywną "próbką społeczeństwa". Część ludzi zna kilka jezyków łatwo uczy się lubi to robić.
Ale przeciez sami wiecie że więksszość ludzi taka nie jest.
I prawdziwy problem i wyzwanie jak do nich dotrzeć. Do tych słabych, niechętnych. Bo inaczej filologia klasyczna bedzie skazana na niszowość.
A Lectio LAtina fajna jest
Gdzieś tu na forum są moje krótkie recenzje różnych książek do łąciny i jak pamiętam dość pozytywnie się o niej wypowiadałem. Zwłaszcza o tekstach. Stara ale solidna książka.
A jeeszcze starsze jeszcze fajniejsze. Np. lubię Stefana Staszczyka - podręczniki z lat 60. Bardzo dobre solidne. Nie to co obecne.
Beatos in caelo Latine locuturos probabile
Ὁ βίος βραχύς, ἡ δὲ τέχνη μακρή
Mój blog:
http://keraunos-takiesobieprzemylenia.blogspot.com/
Ὁ βίος βραχύς, ἡ δὲ τέχνη μακρή
Mój blog:
http://keraunos-takiesobieprzemylenia.blogspot.com/
Tylko że widzisz, filologia klasyczna jest skazana na niszowość, niestety. Ci wszyscy ludzie, którzy wedle twej terminologii są 'przeciętni', niekoniecznie mają mniejsze zdolności językowe czy możliwości nauki, dajmy na to, łaciny - nie w tym problem. Problem w tym, że ich to, kolokwialnie mówiąc, zupełnie nie kręci. Ktoś może uczyć się języka, może robić to efektywnie i z przyjemnością, a po zdaniu egzaminu odłożyć książki na bok i nigy w życiu już się tym nie zajmować, bo to po prostu nie jego dziedzina. To tak jak z zakochaniem. Czasem zaskoczy, a czasem nie, i nie da się tego zracjonalizować.Keraunos pisze: I prawdziwy problem i wyzwanie jak do nich dotrzeć. Do tych słabych, niechętnych. Bo inaczej filologia klasyczna bedzie skazana na niszowość.
(Przepraszam za ten pesymizm; jest on m. in. produktem moich smutnych doświadczeń w kwestii zachęcania ludzi do uczenia się łaciny )
...Sic habebis gloriam totius mundi; ideo fugiet a te omnis obscuritas.
Hic est totius fortitudinis fortitudo fortis...
***
wen ubunge ist besser wenne kunst.
Hic est totius fortitudinis fortitudo fortis...
***
wen ubunge ist besser wenne kunst.
Może i masz rację, że jest skazana na niszowość. Jeśli tak to tradycyjne podejście zdecydowanie się sprawdza.
Ale mam wątpliwości. W końcu w XIX wieku łacina była prawie międzynarodowym jezykiem. Niby dlaczego nie miało by się stać ponownie?
W końcu z wielu względów byłby to najlepszy język na jezyk zjednoczonej europy.
Ale mam wątpliwości. W końcu w XIX wieku łacina była prawie międzynarodowym jezykiem. Niby dlaczego nie miało by się stać ponownie?
W końcu z wielu względów byłby to najlepszy język na jezyk zjednoczonej europy.
Beatos in caelo Latine locuturos probabile
Ὁ βίος βραχύς, ἡ δὲ τέχνη μακρή
Mój blog:
http://keraunos-takiesobieprzemylenia.blogspot.com/
Ὁ βίος βραχύς, ἡ δὲ τέχνη μακρή
Mój blog:
http://keraunos-takiesobieprzemylenia.blogspot.com/
- Martinus Petrus Garrulus
- Proconsul
- Posty: 2556
- Rejestracja: ndz 19 lut 2006, 23:18
- Lokalizacja: Kraków
- T. Christophorus Salsus
- Civis Romanus
- Posty: 96
- Rejestracja: śr 17 sty 2007, 17:42
- Lokalizacja: Civitas Weiheropolis, Gedanum
salvete !
Jako, że jest to mój pierwszy wpis na tym forum, przedstawię się: Nomen mihi est Christophoros, Novae Coloniae habito. Od początku nowego wieku - studeo, ere - "oddaję sie z pasją" językowi łacińskiemu. Bardzo się cieszę, że znalazłem w necie takie miejsce jak to.
Martinie, zgadzam się z Twoją opinią na temat naszej ukochanej łaciny...jednak jedno zdanie to po prostu anachronizm...
Nie chcę nikogo urażać - tym bardziej, że sam kocham języki klasyczne i kulturę antyczną- ale chyba przeceniasz edukacyjną rolę niektórych autorów. Zresztą wiele lat trwały dyskusje, czy jest rzeczą właściwą, aby dwunastoletni dzieciak w gimnazjum czytał Cezara - ostatecznie nic nie wymyślono. (inna sprawa, że owi poważni panowie nie śnili nawet o tym jak edukuje się dzisiejsza młodzież) Na Cezarze, można nauczyć się łaciny, ale z pewnością nie humanitas...
No ale to już chyba temat na osobny wątek....
poza tym całkowicie popieram Cię
Jako, że jest to mój pierwszy wpis na tym forum, przedstawię się: Nomen mihi est Christophoros, Novae Coloniae habito. Od początku nowego wieku - studeo, ere - "oddaję sie z pasją" językowi łacińskiemu. Bardzo się cieszę, że znalazłem w necie takie miejsce jak to.
Martinie, zgadzam się z Twoją opinią na temat naszej ukochanej łaciny...jednak jedno zdanie to po prostu anachronizm...
tak się składa, że od setek lat ludzie czytali w szkołach autorów klasycznych, tylko czy ich myślenie było przez to mądrzejsze? Krucjaty, wojny religijne w nowożytnej Europie piekło i niezwykły ogrom ludzkiego cierpienia... a wiek XIX i XX ? Czyż "wspaniali"niemieccy myśliciele sztuki masowej zagłady nie chodzili do gimnazjów klasycznych, gdzie wówczas było 10 godzin tygodniowo łaciny i 6 greki? Czytali Cezara, oj czytali (czyżby oblężenie Alezji aż tak im się spodobało?), czytali i zapewne liryków rzymskich (z pobłażliwym uśmieszkiem?). A Nietzche - filolog klasyczny?gdyby wszyscy czytali Cezara i Cycerona i poetów rzymskich i greckich, myślicieli... świat byłby lepszy, a ludzie mądrzejsi!!!!!!
Nie chcę nikogo urażać - tym bardziej, że sam kocham języki klasyczne i kulturę antyczną- ale chyba przeceniasz edukacyjną rolę niektórych autorów. Zresztą wiele lat trwały dyskusje, czy jest rzeczą właściwą, aby dwunastoletni dzieciak w gimnazjum czytał Cezara - ostatecznie nic nie wymyślono. (inna sprawa, że owi poważni panowie nie śnili nawet o tym jak edukuje się dzisiejsza młodzież) Na Cezarze, można nauczyć się łaciny, ale z pewnością nie humanitas...
No ale to już chyba temat na osobny wątek....
poza tym całkowicie popieram Cię
Bene ergo Physiologus dixit de castore.
- T. Christophorus Salsus
- Civis Romanus
- Posty: 96
- Rejestracja: śr 17 sty 2007, 17:42
- Lokalizacja: Civitas Weiheropolis, Gedanum
Sposób nauczania łaciny jest generalnie zależny od tego, jakim celom ma przyświecać jej nauka.
Zarówno metoda "rozbierania języka na czynniki pierwsze", jak i metoda nauki zblizona do dydaktyki języków nowożytnych są w przypadku łaciny dobre. Problem jest taki: zasadniczo nauka łaciny w szkole ma na
celu przygotowanie ucznia, do samodzielnego rozumiena skomplikowanego , rozbudowanego tekstu oryginalnego autora starożytnego - a wtedy uczenie się na dialogach
(vide: podręcznik"Disce Latine") może nie przynieść oczekiwanych skutków. Z kolei, gdy ktoś chciałby nauczyć się łaciny przede wszystkim w celu komunikacyjnym- tłumaczenie długich periodów cycerońskich nie wyjdzie mu na dobre; owszem języka sie nieco nauczy, ale będzie prowadził konwersacje stylem mowy sądowej, co będzie śmieszne, bo do mowy codziennej potrzebne są kolokwializmy - a tego się na Cycu nie nauczysz.
Jako,że mnie zawsze najbardziej interesował ów "sermo cotidianus" , często nudziłem sie tłumacząc zawiłe periody z autorów starozytnych, a z przyjemnością witałem każdy tekst "łaciny żywej."
Inna sprawa, że nauka łaciny miała służyć również zapoznaniu się z wszystkimi tajnikami gramatyki i struktury języka (co mi akurat wyszło na dobre) a to pozwala popatrzeć trochę innym okiem na każdy język obcy z którym aktualnie się zapoznajemy, a nawet na polszczyznę.
Generalnie aby i wilk był syty i owca cała, powinno się w szkole (marzenia:)) po równo tyle samo czasu poświęcać na tłumaczenie tekstu oryginalnego, co i na konwersacje - myślę, że nikomu by to nie zaszkodziło (a wielu by się ucieszyło) no i przede wszystkim więcej tłumaczyć z polskiego na łacinę
to takie pobożne życzenia, którego i tak nikt nie usłucha...
Zarówno metoda "rozbierania języka na czynniki pierwsze", jak i metoda nauki zblizona do dydaktyki języków nowożytnych są w przypadku łaciny dobre. Problem jest taki: zasadniczo nauka łaciny w szkole ma na
celu przygotowanie ucznia, do samodzielnego rozumiena skomplikowanego , rozbudowanego tekstu oryginalnego autora starożytnego - a wtedy uczenie się na dialogach
(vide: podręcznik"Disce Latine") może nie przynieść oczekiwanych skutków. Z kolei, gdy ktoś chciałby nauczyć się łaciny przede wszystkim w celu komunikacyjnym- tłumaczenie długich periodów cycerońskich nie wyjdzie mu na dobre; owszem języka sie nieco nauczy, ale będzie prowadził konwersacje stylem mowy sądowej, co będzie śmieszne, bo do mowy codziennej potrzebne są kolokwializmy - a tego się na Cycu nie nauczysz.
Jako,że mnie zawsze najbardziej interesował ów "sermo cotidianus" , często nudziłem sie tłumacząc zawiłe periody z autorów starozytnych, a z przyjemnością witałem każdy tekst "łaciny żywej."
Inna sprawa, że nauka łaciny miała służyć również zapoznaniu się z wszystkimi tajnikami gramatyki i struktury języka (co mi akurat wyszło na dobre) a to pozwala popatrzeć trochę innym okiem na każdy język obcy z którym aktualnie się zapoznajemy, a nawet na polszczyznę.
Generalnie aby i wilk był syty i owca cała, powinno się w szkole (marzenia:)) po równo tyle samo czasu poświęcać na tłumaczenie tekstu oryginalnego, co i na konwersacje - myślę, że nikomu by to nie zaszkodziło (a wielu by się ucieszyło) no i przede wszystkim więcej tłumaczyć z polskiego na łacinę
to takie pobożne życzenia, którego i tak nikt nie usłucha...
Bene ergo Physiologus dixit de castore.
Witam, mam do starych wyjadaczy tego forum być może trochę niecodzienne pytanie: czy mogę nauczyć się podstaw łaciny jedynie przy pomocy dostępnych materiałów w internecie i poświęcając na to około dwóch godzin tygodniowo? Ogromną przyjemność sprawia mi przyswajanie kolejnych sentencji, jednak chciałbym zrobić krok do przodu i nauczyć się samemu sklecać pojedyncze zdania... Niestety jestem obecnie w drugiej klasie liceum i nie przewiduję w najbliższej przyszłości posiadania takiego luksusu jak nadmiar wolnego czasu. Korepetytor także odpada gdyż o takiego w moim mieście będzie raczej trudno. Tak więc jakie dajecie mi szanse, a jakie rady?
rady? zdobądź słownik, gramatykę i jakiś podręcznik najlepiej - nie wiem, jak wygląda kwestia materiałów do nauki z internetu, ale jako konserwa nie mam zaufania no i nie będziesz miał problemów, jeżeli przypadkiem prąd wysiądzie . słownik i gramatyka nie zaszkodzą na pewno, a przydawać się będą często.
[i](...)kiedy zaczęliśmy samodzielnie układać zdania po łacinie i stwierdziliśmy, że wykute prawidła gramatyczne jak pokorni niewolnicy spieszą obsługiwać nasze myśli, serca przepełniły się nam ogromną radością.[/i]
- T. Christophorus Salsus
- Civis Romanus
- Posty: 96
- Rejestracja: śr 17 sty 2007, 17:42
- Lokalizacja: Civitas Weiheropolis, Gedanum
Chociaż nie jestem "starym wyjadaczem tego forum", to chciałbym Ci powiedzieć, że jak się chce - to MOŻNA i warto. Obecnie w necie jest tak niewiarygodnie dużo materiałów do nauki języków, że aż kusi, aby zacząć. Jednak 2 godziny tygodniowo to za mało. Najlepiej jest po prostu pokochać łacinę, a wtedy będziesz jej poświęcał całe wieczory i poranki Mimo wszystko, obowiązkowo należy zaopatrzyć się w podręcznik (poszukaj w bibliotekach lub antykwariatach "Łacina bez pomocy Orbiliusza" Lidii Winniczukówny lub inny podręcznik do liceum). Z pewnością będziesz w stanie opanować samemu te najbardziej niezbędne podstawy języka. Ważne jest jednak, aby korygować raz na jakiś czas posiadaną wiedzę. Nawet kiedy przejrzysz to forum, znajdziesz wiele rozwiązań typowych problemów charakterystycznych dla początkowej fazy nauki.
Ja także uczyłem się łaciny praktycznie samemu ( nie miałem wtedy dostępu do neta) a zdałem bez problemu egzamin wstępny na Klasyczną. Ważne, abyś naprawdę chciał się uczyć.
powodzenia
Ja także uczyłem się łaciny praktycznie samemu ( nie miałem wtedy dostępu do neta) a zdałem bez problemu egzamin wstępny na Klasyczną. Ważne, abyś naprawdę chciał się uczyć.
powodzenia
Bene ergo Physiologus dixit de castore.